Jak donosi "Pikio", Anna Przybylska zdążyła już być żoną, zanim na dobre związała się z Bieniukiem. Coś jednak przerwało to małżeństwo, a sama Anna twierdziła, że szybko pożałowała wejścia w ten związek.
Niewiarygodne doniesienia
Anna Przybylska zmarła w 2014 roku, piątego października. Jej odejście, historia jej choroby i walki o życie wzbudzają silne emocje po pięciu latach i zapewne budzić je będą znacznie dłużej. Dzieci aktorki szczególnie to przeżywają.
Osiemnastoletnia Oliwia pamieta dobrze mamę, więc jej tęsknota musi być niepojęta... Wdowcowi po Annie, Jarosławowi Bieniukowi też nie było lekko. Potrzebował czasu, aby uporać się z pierwszym szokiem po stracie. Dzisiaj mężczyzna zdaje się już być pogodzonym z tym, że jego ukochana żona odeszła na zawsze.
Anna Przybylska nie rozmawiała zbyt wiele o swoim życiu prywatnym, więc niewiele wiedzieliśmy o tym, co przechodziła. Jak się jednak okazuje, przed Jarosłąwem Bieniukiem Anna Przybylska miała innego męża.
Poznała pewnego dnia tenisistę, Dominika Zygrę, z którym szybko nawiązała się relacja miłosna. Anna była wówczas świeżo po rozstaniu z poprzednim partnerem. W 2000 roku, w czerwcu postanowili się pobrać. Jak donosi Interia, Anna miała wówczas zaledwie 22 lata i ślub był jej inicjatywą. Wyszła zatem za tenisistę i biznesmana z Trójmiasta. Para nie cieszyła się wsparciem rodziny. Siostra i mama Anny mocno próbowały ją odwieźć od tego małżeństwa. Jak wyznały, para nie potrafiła się dogadać w zwykłych, drobnych sprawach, więc nie wróżyły temu związkowi przyszłości.
Oni, już czekając na ten ślub, dość często się kłócili. I to dosłownie o wszystko, o najmniejsze bzdury. To nie miało racji bytu, absolutnie.
Słowa przyjaciółki Anny, Małgorzaty Rudowskiej rzuciły jaśniejsze światło na tajemnicę rozpadu związku Anny i Dominika...
W pewnym momencie zaczęło się to, co w poprzednim związku - ingerencja partnera w karierę Ani, jej rozwój, możliwości. Pamiętam, jak kiedyś Ania miała jechać do Warszawy na premierę filmu, w którym grała, ale przyleciała do mnie z płaczem, że chyba nie pojedzie, bo mąż się nie zgadza.
Co o tym myślicie?