Mój ojciec, Zbigniew, zawsze był dla mnie autorytetem. Był człowiekiem stanowczym, ale sprawiedliwym, który zawsze powtarzał mi, że rodzina jest najważniejsza. Po śmierci mamy, kiedy miałam zaledwie piętnaście lat, obiecał, że zawsze będzie dla mnie wsparciem. I tak było – przez wiele lat byliśmy sobie bardzo bliscy, choć jego życie zaczęło się zmieniać, gdy pojawiła się Basia, jego druga żona.
Basia była ode mnie tylko o dziesięć lat starsza. Pamiętam, jak przedstawił ją podczas rodzinnego obiadu. Była młoda, elegancka i bardzo pewna siebie. „To Basia, moja partnerka” – powiedział z uśmiechem, jakiego dawno u niego nie widziałam. Chciałam się cieszyć jego szczęściem, ale coś w jej spojrzeniu sprawiło, że poczułam niepokój.
Z początku wszystko wydawało się w porządku. Basia była miła, choć zdystansowana. Nie próbowała zbliżyć się do mnie, ale też nie wywoływała konfliktów. Ojciec wyglądał na szczęśliwego, a ja nie chciałam psuć mu tego szczęścia. Jednak z czasem zaczęłam zauważać, że nasza relacja z ojcem ulega zmianie.
Kiedy odwiedzałam go w domu, Basia zawsze była w centrum uwagi. Ojciec słuchał jej z uwielbieniem, zgadzał się na wszystko, co proponowała. Nasze rozmowy, kiedyś pełne bliskości, stały się powierzchowne. Czułam, jakby między nami wyrastał mur, którego nie mogłam przebić.
Prawdziwy cios nadszedł kilka miesięcy temu, kiedy dowiedziałam się, że ojciec przepisał cały majątek na swoją żonę. Dom, który był naszym rodzinnym gniazdem, działka, na której spędzałam wakacje jako dziecko, oszczędności – wszystko trafiło do Basi. Dowiedziałam się o tym przypadkiem, gdy odwiedziłam notariusza w sprawie własnych dokumentów.
Zszokowana, natychmiast zadzwoniłam do ojca. „Tato, co to wszystko ma znaczyć? Dlaczego wszystko przepisałeś na Basię?”
Jego odpowiedź była zimna i zdystansowana. „Basi należy się to, bo jest moją żoną. Poza tym, ty sobie radzisz, a ona musi mieć zabezpieczenie, gdy mnie zabraknie.”
„A ja? Czy ja nie jestem twoją córką? Czy moje uczucia w ogóle się dla ciebie liczą?” – zapytałam, czując, jak łzy napływają mi do oczu.
„Kasiu, masz swoje życie. Nie możesz oczekiwać, że będę cię utrzymywał” – odpowiedział sucho.
To nie chodziło o pieniądze ani majątek. Chodziło o to, że poczułam się odsunięta, jakbym przestała być częścią jego życia. Jakby Basia zajęła moje miejsce nie tylko w jego sercu, ale i w naszej rodzinie.
Po tej rozmowie nasze kontakty stały się sporadyczne. Ojciec rzadko dzwonił, a kiedy ja próbowałam się z nim skontaktować, często był zajęty lub wymykał się rozmowie. Czułam, że tracę nie tylko ojca, ale i część siebie.
Najgorszy moment nadszedł, gdy Basia powiedziała mi wprost: „Zbyszek chce mieć spokój na starość. Powinnaś to uszanować.” Jej słowa były jak policzek. To ja przez całe życie wspierałam ojca, a teraz ona mówi mi, co powinnam uszanować?
Dziś czuję się jak obca osoba w życiu mojego ojca. Dom, który kiedyś był pełen wspomnień i ciepła, stał się miejscem, w którym nie czuję się mile widziana. Każda myśl o przeszłości przypomina mi, jak blisko byliśmy, i jak bardzo teraz jesteśmy sobie dalecy.
Czasami zastanawiam się, czy mogłam coś zrobić inaczej. Czy powinnam była walczyć o naszą relację bardziej? A może to Basia od początku planowała odsunąć mnie na bok?
Jedno wiem na pewno – nic nie boli tak bardzo, jak świadomość, że człowiek, którego kochało się najbardziej na świecie, postanowił zostawić cię w cieniu. Bo choć zawsze będę jego córką, to teraz czuję, jakbyśmy byli dla siebie tylko dwojgiem obcych ludzi.
To też może cię zainteresować: Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy gra po raz 33. Wiadomo już, co ze zdrowiem Jurka Owsiaka
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Z życia wzięte. "Mój syn wyprowadził się z domu, ale nadal oczekuje, że będę za niego płacić": Czy to moja wina