Za każdym razem w białej sukni, z sercem bijącym jak dzwon i z tą samą myślą w głowie: „To nie to.” Za każdym razem mówiłam sobie, że po prostu miałam pecha. Że nie byłam gotowa. Że jeszcze przyjdzie ten właściwy.
Pierwszy był dobry. Zbyt dobry. Taki, który wszystko rozumiał, zawsze się uśmiechał, zawsze ustępował. Kochał mnie spokojnie, a ja… ja dusiłam się tym spokojem. Patrzyłam na niego i wiedziałam, że zrobiłby dla mnie wszystko. I właśnie dlatego nie mogłam za niego wyjść.
Bo wiedziałam, że któregoś dnia zraniłabym go tak bardzo, że już by się nie podniósł. Uciekłam godzinę przed ślubem. Zostawiłam list. Krótki. „Przepraszam. Nie potrafię.”
Drugi był zupełnym przeciwieństwem. Charyzmatyczny, pewny siebie, zabawny. Kiedy mnie obejmował, czułam, że żyję. Miał w sobie ogień, który rozpalał, ale też parzył. Wiedziałam, że z nim życie będzie jak film — i że może skończyć się jak dramat.
Uciekłam dzień przed ślubem.Nie napisałam nic. Nie potrafiłam.
A teraz… teraz mam trzeci pierścionek na palcu. Trzeci raz próbuję wmówić sobie, że tym razem będzie inaczej. Że dojrzałam. Że jestem gotowa. Że już nie uciekam.
On jest naprawdę wspaniały. Ciepły, rozsądny, cierpliwy. Nie idealny — i może właśnie to w nim najpiękniejsze. Nie obiecuje cudów. Nie mówi, że będzie łatwo. Po prostu trzyma mnie za rękę i powtarza: „Tym razem się uda.”
A ja się uśmiecham. Bo chcę, żeby miał rację.
Tylko że każdej nocy budzę się z tym samym koszmarem. Widzę siebie w kościele, przy ołtarzu. Wszyscy patrzą. On się uśmiecha. Organy grają. A ja czuję, jak zbliża się ta znajoma panika.
Jakby ktoś zamykał drzwi, a powietrze nagle znikało. Zaczyna mi brakować tchu. I wiem.
Wiem, że znowu mogłabym pobiec.
Nie wiem, dlaczego tak się dzieje. Nie wiem, czemu miłość, gdy jest blisko, zaczyna mnie przerażać. Może boję się więzi. Może samej siebie. Może tego, że jeśli powiem „tak”, już nie będę mogła uciec od siebie.
Zostały trzy tygodnie. Suknia już gotowa. Sala zarezerwowana. Wszyscy szczęśliwi.
Tylko ja, kiedy patrzę w lustro, widzę kobietę, która uśmiecha się, ale ma w oczach strach.
I myślę — co jeśli znowu to zrobię? Co jeśli tym razem nie zdążę?
Bo można uciekać przed mężczyznami. Można uciekać przed ślubem.
Ale najgorzej jest, kiedy przez całe życie uciekasz… przed sobą.
To też może cię zainteresować: Dwa lata temu stracili pracę w "Dzień dobry TVN". Anna Kalczyńska i Andrzej Sołysik znów pojawili się razem w programie
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Poruszające wyznanie Marcina Rogacewicza. Przez 12 lat nie miał kontaktu z matką