Ale życie rzadko daje nam to, co powinno. Spotkałam go na szkoleniu służbowym. Miał w sobie spokój, którego mi brakowało, i uśmiech, w którym czułam się bezpieczna. Gdy powiedział, że ma żonę, serce zabiło mi mocniej, choć rozum krzyczał: „Uciekaj!”. Nie uciekłam.
Na początku mówiliśmy sobie, że to tylko przyjaźń. Że potrzebujemy rozmowy, zrozumienia, bliskości. A potem przyszły wspólne kolacje, spacery po pracy, wiadomości w nocy. W jego oczach widziałam tęsknotę, której nie potrafił już ukryć. Kiedy pierwszy raz mnie pocałował, wszystko przestało mieć znaczenie — jego obrączka, jego dom, jego przysięga. Myślałam, że to początek czegoś wyjątkowego.
Obiecał, że odejdzie. Powiedział, że z żoną od dawna są tylko „dla pozoru”, że między nimi nie ma już nic. Wierzyłam mu, bo chciałam wierzyć. Codziennie budziłam się z myślą, że może dziś zadzwoni, że dziś powie: „To już koniec, jestem wolny”.
Mijały tygodnie, a on wciąż odkładał decyzję.
– Muszę to zrobić delikatnie – tłumaczył. – Nie mogę jej zranić.
Nie zauważał, że to mnie ranił każdego dnia coraz bardziej.
W Wigilię czekałam na niego. Miał przyjechać po południu, choćby na chwilę. Ubrałam stół, zapaliłam świeczkę, kupiłam jego ulubione pierniki. Minęła godzina, dwie, trzy. W końcu napisał:
„Nie mogę. Ona źle się czuje. Zadzwonię jutro.”
Nie zadzwonił.
Nie odpisał.
Zniknął.
Najpierw myślałam, że coś się stało. Potem, że się boi. A w końcu zrozumiałam – on po prostu wybrał wygodę. Nie mnie.
Po Nowym Roku zobaczyłam jego zdjęcia w internecie. Uśmiechnięty, z żoną i dziećmi na tle choinki. Wyglądali jak idealna rodzina. Nie mogłam oddychać. Jak można tak po prostu wymazać człowieka ze swojego życia? Jak można udawać, że nic się nie wydarzyło?
Zostałam sama z uczuciem, które okazało się błędem. Ze wspomnieniami, które paliły jak ogień. I z pytaniem, które wracało każdej nocy – czy naprawdę mnie kochał, czy tylko chciał uciec na chwilę od swojego życia?
Dziś już nie czekam. Nie nienawidzę go, ale też nie potrafię zapomnieć. Czasem, gdy widzę parę na ulicy, zastanawiam się, ile w ich spojrzeniach jest miłości, a ile kłamstwa.
Zakochałam się w żonatym. Obiecał, że odejdzie — a potem zniknął, jakby nigdy nie istniał.
Niektóre historie nie kończą się złamanym sercem — tylko pustką, która nigdy się nie zapełni.
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Mama zawsze mówiła, że wie, co dla mnie najlepsze": A potem sama poprosiła mnie o przebaczenie
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Edzia z "Królowych życia" nie może pogodzić się z odejściem Jacka Wójcika. Jej słowa łamią serce