Jej zdrowy rozsądek zawsze zawodził, gdy chodziło o to, co ludzie powiedzą. Ta jej cecha charakteru za każdym razem mnie złościła, obrażała i zniechęcała do jakiejkolwiek chęci dzielenia się z nią czymkolwiek.

Wyszłam za mąż pięć lat temu. Koleżanka wyjechała do pracy za granicę, zaproponowała nam zamieszkanie po ślubie w jej mieszkaniu, żebyśmy mogli zaopiekować się jej kotem i opłacić media. Dla nas to było idealne dopasowanie. Przez te wszystkie lata sumiennie z mężem odkładaliśmy pieniądze na zakup własnego domu, nie chcieliśmy brać kredytu. Zrozumieliśmy, że nie zawsze możemy mieszkać u koleżanki, prędzej czy później wróci do domu, w skrajnych przypadkach będzie chciała sprzedać nieruchomość.

Od samego początku ustaliliśmy z Igorem, że będziemy polegać tylko na sobie, nie będziemy prosić o pomoc rodziców

Dopiero teraz mama i tata Igora powiedzieli, że chcą nam pomóc, więc też zaczęli oszczędzać. Nie bardzo liczyliśmy na te pieniądze, ale rodzicom nic nie mówiliśmy, żeby nie urazić. Gdy moja mama dowiedziała się, że swaci zbierają dla nas pieniądze, zaczęła robić to samo. Zdecydowanie nie prosiliśmy jej o to, ale zrozumiałam, że w grę wchodzą jej emocje, „co powiedzieliby swaci”.

Pamiętam, jak kiedyś świętowali Boże Narodzenie, na stole nie było nic szczególnie smacznego i świątecznego, ale moja mama była w eleganckiej sukience, bo była na imprezie firmowej.

Mama nie mogła wyglądać gorzej od innych, a rodzina musiała obejść się bez słodyczy i mandarynek. Mogła też świętować szykowną rocznicę w restauracji, a potem przez kilka miesięcy jedliśmy tylko makaron. Nigdy nie zapomnę mojej matury. Nie chciałam na to iść, nie przyjaźniłam się specjalnie z nikim z klasy, ciężko mi było tam być, ale matka nie mogła nie zapłacić za bankiet, ponieważ ludzie mogliby pomyśleć, że nie ma pieniędzy. A takich historii z mojego życia są tysiące.

Nie było sensu, aby moja matka coś udowadniała lub przekazywała prawdę. Dlatego kiedy powiedziała, że ​​zaczyna zbierać dla nas pieniądze, tylko gorzko westchnęłam. Wiedziałam, że na każdym spotkaniu powie mi i mężowi, że oszczędza na sobie, zbiera grosze na pomoc dla nas. Przez pięć lat była bohaterką, śpiewała o swoich wyczynach, zwłaszcza gdy wszyscy krewni zebrali się przy tym samym stole. Przy każdej okazji pytała swatów, ile pieniędzy już uzbierali, nie daj Boże, da nam mniej lub więcej.

I tak w zeszłym roku nadszedł ten dzień, w którym zaczęliśmy szukać mieszkania. Rodzice zostali poinformowani z wyprzedzeniem, aby mieli świadomość sytuacji. Po jakimś czasie zadzwoniła teściowa i zaprosiła nas w odwiedziny. Zaczęła przepraszać, prosić o wybaczenie, że nie będą mogli nam teraz pomóc, ponieważ lekarze stwierdzili u ojca Igora chorobę wymagającą pilnej interwencji chirurgicznej. Oczywiście nie żądaliśmy tych pieniędzy, bo życie taty jest ważniejsze niż beton. Zaproponowaliśmy również pomoc finansową, ale odmówili.

Mój mąż i ja nie musieliśmy kupować nieruchomości w tamtym czasie. Koleżanka jeszcze nie wróciła, nikt nas nie wyrzucał. Postanowiliśmy u niej zostać, bo pieniądze mogą być potrzebne na leczenie, ale i tak chcieliśmy kupić mieszkanie dwupokojowe, a nie jednopokojowe. Zbieraliśmy więc dalej pieniądze na mieszkanie.

Gdy moja mama dowiedziała się, że swaci nie dadzą tymczasowo pieniędzy, od razu stwierdziła, że ​​tego też nie zrobi. Jej zdaniem jest to niesprawiedliwe. Wszystko powinno być sprawiedliwe i połowiczne. Tylko teraz nie wzięła pod uwagę, że tam sytuacja jest inna i nie chodzi o czyjeś widzimisię. Nie prosiliśmy jej o pomoc, ale na ten temat będzie jeszcze dużo rozmów.

Zerknij: Rodzina była przekonana, że odwiedza grób swojego bliskiego. Porażająca pomyłka wyszła na jaw po ponad czterdziestu latach

O tym się mówi: Anna i Robert Lewandowscy pojawili się w serialu Netflixa. Niestety nie obyło się bez wpadki