Aleksandra Grysz, znana dziennikarka i prezenterka TVP, po raz pierwszy publicznie opowiedziała o stracie swojej pierwszej ciąży. Choć od tamtej tragedii minęły dwa lata, emocje wciąż są żywe. Jej szczere słowa poruszyły widzów do łez.

„Nie sądziłam, że to wciąż tak boli” – łzy w studiu śniadaniówki

W specjalnym wydaniu programu, z okazji Międzynarodowego Dnia Dziecka Utraconego, prowadzący podjęli temat poronień – doświadczenia, o którym wiele kobiet wciąż boi się mówić głośno.
Aleksandra Grysz zdecydowała się podzielić swoją historią – i w trakcie rozmowy nie kryła łez.

– Nie sądziłam, że nadal wywołuje to we mnie takie emocje, bo ja straciłam ciążę dwa lata temu. To była moja pierwsza ciąża, czwarty miesiąc – powiedziała, ocierając łzy.

Dziennikarka ujawniła, że jej córeczka, którą z partnerem nazwali Buba, miała poważną wadę genetyczną. Lekarze dawali zaledwie 1% szans na przeżycie.

– Pamiętam ten dzień. Czułam, że to właśnie wtedy serduszko przestało bić. Moi rodzice i partner próbowali mnie uspokoić, ale ja już wiedziałam… Kolejnego dnia lekarz potwierdził, że to koniec – wspominała z drżeniem głosu.

„Buba wciąż jest z nami”. Symbol miłości i pamięci

Po tragedii Aleksandra nie zamknęła się w bólu. Przeszła terapię, by odzyskać równowagę i móc spróbować jeszcze raz. Rok później ponownie zaszła w ciążę — dziś jest mamą małego Tymka, którego narodziny nazywa „największym cudem swojego życia”.

– Jestem mamą dwójki dzieci. Buba cały czas z nami jest. Zawsze, gdy na niebie pojawia się księżyc w ciągu dnia, mówię, że to ona do nas macha – powiedziała ze wzruszeniem.

To zdanie poruszyło setki widzów, którzy w komentarzach dziękowali dziennikarce za odwagę i szczerość. Wiele kobiet napisało, że dzięki niej po raz pierwszy poczuły, że nie są same w swoim cierpieniu.

Trudne doświadczenie, które daje nadzieję innym

Aleksandra Grysz nigdy nie ukrywała, że macierzyństwo to dla niej najważniejsza rola w życiu. Jej historia pokazuje, że nawet po najciemniejszej nocy może przyjść świt.

Internauci podkreślają, że to, co zrobiła w „Pytaniu na śniadanie”, było czymś więcej niż telewizyjnym wywiadem – było gestem wsparcia wobec tysięcy kobiet, które przeżyły podobny dramat.

– Mówienie o stracie to nie słabość. To dowód ogromnej miłości do dziecka, które było, jest i zawsze będzie częścią rodziny – napisała jedna z internautek.

To też może cię zainteresować: Takiej sytuacji nic się nie spodziewał. Konkurs Chopinowski wywołał spore zamieszanie

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Papież Leon XIV zaniemówił po geście Polaka. Takiego prezentu nikt się nie spodziewał