W nocy z 28 na 29 czerwca oficjalnie skorygowano wyniki głosowania w czterech obwodowych komisjach wyborczych. Choć zmiany nie wpływają na ostateczny rezultat wyborów, to sam fakt ich zaistnienia wystarczył, by rozbudzić publiczne emocje i wątpliwości.

Największe błędy wykryto w komisji nr 4 w Bychawie w województwie lubelskim. To tam 97 głosów oddanych na Karola Nawrockiego omyłkowo przypisano Rafałowi Trzaskowskiemu. Z pozoru niewielka pomyłka, lecz w kontekście całego procesu wyborczego – bardzo symboliczna. Przypomina bowiem, że nawet najważniejsze akty demokratyczne nie są odporne na ludzki błąd.

W Gdańsku sytuacja była jeszcze bardziej kuriozalna: każdemu z kandydatów przyznano po jednym głosie za dużo. Poznań z kolei ujawnił dwie różne nieprawidłowości — zysk Trzaskowskiego o 8 głosów więcej niż faktycznie uzyskał oraz błąd w przypisaniu głosu Nawrockiego konkurentowi. Sąd Najwyższy uznał, że wszystkie te incydenty mają charakter techniczny, a nie celowy – i nie wpłynęły na ogólny wynik głosowania.

Ale nie to wywołało największy szum. Prawdziwe poruszenie nastąpiło po stwierdzeniu, że błędy te wynikły z “klasycznego błędu ludzkiego” – czyli zwykłego odwrócenia danych w protokołach. Niby nic wielkiego, ale przecież wybory nie są sprawdzianem szkolnym, gdzie pomyłkę można poprawić bez konsekwencji. Tu chodzi o zaufanie – społeczne, instytucjonalne, obywatelskie.

Sztab Karola Nawrockiego nie ukrywa zadowolenia. Choć korekta nie zwiększyła znacząco jego przewagi, to – jak mówią współpracownicy – „pokazuje, że mieliśmy rację, składając protest. To nie była złośliwość, to była czujność obywatelska”.

Głos zabrała również Państwowa Komisja Wyborcza, przyznając, że sytuacja wymaga wyjaśnienia „na poziomie lokalnym”. Przypomniano, że wybory to proces złożony i wymagający skrupulatności na każdym etapie. Słowa te mają łagodzić niepokój, ale dla części opinii publicznej stanowią tylko potwierdzenie, że coś w systemie zawiodło.

W międzyczasie prokuratura w kilku miastach – w tym w Gdańsku i Krakowie – rozpoczęła postępowania sprawdzające. Oficjalnie chodzi o wykluczenie możliwości celowego działania, choć nikt nie mówi wprost o podejrzeniu fałszerstwa. Niemniej, sama obecność śledczych w komisjach wyborczych niepokoi. Bo jeżeli dziś są to „pomyłki”, to co może się zdarzyć jutro?

Sąd Najwyższy podkreślił, że protesty wyborcze są integralną częścią demokratycznego procesu. Ale dla wielu obywateli to nie prawnicze formuły, lecz emocje są prawdziwą miarą zaufania do demokracji. A te — jak pokazuje ta nocna korekta — potrafią zostać zachwiane jednym źle przepisanym numerem.

Czy ta sprawa ucichnie? A może będzie początkiem szerzej zakrojonej reformy systemu wyborczego? Na razie wiemy jedno: nawet najdrobniejsze błędy mogą mieć ogromne znaczenie. Bo w demokracji liczy się nie tylko to, kto wygrywa — ale jak.

To też może cię zainteresować: Policja przerywa milczenie po nocnych strzałach. Ważny apel w sprawie Tadeusza Dudy

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Niepokojące wieści o gwieździe kabaretu. Pokazał zdjęcie ze szpitala