Na początku sezonu seniorka uchyliła nieco rąbka tajemnicy na temat tego, co przeżyła w przeszłości. Opowiedziała o emigracji do Stanów Zjednoczonych i o tym, co ją do tego zmusiło. Wspomniała też o krzywdzie, jaką wyrządzili jej krewni.

W programie "Sanatorium miłości" Elżbieta z Nowej Woli nie zdołała przygruchać sobie życiowego partnera. Powodem była kłótliwa natura Elżbiety. Nie przebierała w słowach i nie dobierała ich, gdy zamierzała wygłosić swoją opinię o kimś z turnusu.

Po tym, jak wyżaliła się publicznie o tym, że wszystko straciła i musiała wyjechać "za chlebem", widzowie spojrzeli na nią nieco przychylniej.

Jej historia naprawdę mrozi krew w żyłach...

- Mieszkałam w kotłowni gazowej. Miałam taki jeden garnuszek kupiony za pięć dolarów i w nim gotowałam wszystko na przemian. Nie miałam pracy, nie znałam języka, płakałam, ale postanowiłam, że mam jeszcze dzieci i jeden dom, i że ja muszę na to wszystko zapracować i wrócić do Polski — przyznała się Marcie Manowskiej.

Jak się okazało, konfliktowy charakter Elżbiety doprowadził ją przed sąd. Postanowiła nie zapłacić firmie remontowej, która zdaniem seniorki wykonała swoją pracę nieprawidłowo. Przegrała po sześciu latach walki. Musiała zapłacić 2,5 tysiąca kary i dodatkowo koszty sądowe z odsetkami, które wyniosły 160 tysięcy złotych. Po opłaceniu komornika zaczęła odczuwać brak środków na podstawowe potrzeby.

Pomoc zaoferowała siostra mieszkająca w Stanach Zjednoczonych. Problem polegał na tym, że szwagier nie trawił Elżbiety, dlatego też siostra nie powiedziała o przyjeździe Elżbiety, a gdy ta już zjawiła się w ich domu, siostra okłamała męża, że to tylko na jakiś czas.

Z czasem jednak siostra dla świętego spokoju postanowiła pozbyć się Elżbiety z domu. Miała też zgłaszać ją do urzędu imigracyjnego, sugerując deportację.

Tułaczka dobiegła końca

Kobieta tułała się po obcych ludziach, którzy okazali jej pomoc i wsparcie. Tak Elżbieta mówi o Krystynie — To dzięki jej pomocy uciekłam do Chicago, gdzie zamieszkałam w kotłowni. Byłam bez grosza, pracy i znajomości języka. Płakałam, ale postanowiłam, że będę silna dla córek, które zostały w Polsce.

Kolejną dobrą duszą była Alicja, która pomogła Eli znaleźć pracę, udostępniła samochód i wsparła.

Do końca pobytu w Stanach Zjednoczonych Elżbieta pracowała, opiekując się osobami starszymi. Z siostrą i szwagrem nigdy się nie pogodziła.

To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Zaczęłam pracować zdalnie, a mój mąż przestał pomagać mi w obowiązkach domowych": Cóż, jesteś w domu

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Za leczenie prezesa otrzymali 18 milionów złotych dotacji. Szpital odniósł się do tych doniesień