Z wyjątkiem matek i dzieci... Chociaż nie we wszystkich przypadkach. Czasami jest na odwrót. Nigdy nie byłam szczególnie szczęśliwa. Zawsze samotna. Ciągle goniłam za iluzorycznym szczęściem w postaci mieszkania i samochodu. Ciężko pracowałam na kilku etatach. Zaoszczędziłam pewną sumę pieniędzy i kupiłam mieszkanie, a potem samochód.
Później zaczął się do mnie zalecać młody mężczyzna. Zdecydowałam się za niego wyjść. Nie, nigdy go nie kochałam. Po prostu czuliśmy się dobrze, pomimo różnicy wieku. Byłam od niego starsza o cztery lata, choć nie było to zauważalne. Mieszkaliśmy w moim mieszkaniu. On pochodził ze wsi i nie miał własnego mieszkania w mieście. Przez długi czas nie mieliśmy dzieci. Potem pojawiła się córka.
To wtedy po raz pierwszy pokłóciliśmy się. Po prostu mnie straszył, bo ciężko mu było tak żyć. Dziecko płacze, ja mam zawsze zły humor, a on pracuje i jest zmęczony. Kiedy przestał mnie straszyć słowami i pewnego dnia spakował swoje rzeczy, powiedziałam mu, że może nie wracać i żeby nie przepraszał. Wydawało się, że się uspokoił. Został w domu.
Był normalny przez prawie miesiąc. Potem znów zaczął mnie straszyć, że odejdzie. Wtedy puściły mi nerwy. Kiedy był w łazience, spakowałam wszystkie jego rzeczy do toreb i położyłam je przy drzwiach wejściowych. Był zszokowany. Wyszedł z domu i kazał mi się zastanowić nad tym, co zrobiłam.
Rzucałam za nim jego rzeczami z balkonu na ósmym piętrze. To był czarujący widok. Wszyscy sąsiedzi byli zaskoczeni, ale mnie to nie obchodziło. Nigdy go nie kochałam, ostatnio tylko tolerowałam. Mieszkał na moim terenie i całkiem nieźle żył. Mam więc gdzie mieszkać i dla kogo żyć. A on niech szuka szczęścia gdzie indziej!
Nie przegap: Marcin Hakiel ogłosił radosną nowinę. Reakcja Kasi Cichopek nie umknęła uwadze mediów
Zerknij: Pojawienie się skupisk mrówek w ogrodzie oznacza kłopoty. Na ratunek przybywa to, co masz w kuchni