Wtorkowe wydanie programu "Teleexpress" przywiodło widzów nie tylko informacjami dnia, ale także nieoczekiwaną niespodzianką ze strony prowadzącego, Macieja Orłosia. Zakończenie programu okazało się nietypowe, gdyż dziennikarz musiał publicznie przyznać się do błędu po uwadze jednej z widzek.
Maciej Orłoś, zazwyczaj słynący z poczucia humoru, tym razem nie skorzystał z okazji do żartu. Zamiast tego, na sam koniec programu, zrelacjonował treść wiadomości od widzki, która zauważyła pewne nieścisłości w przekazie podanym wcześniej przez dziennikarza, pisze Goniec.
Pani Maria z Przemyśla przekazała do redakcji uwagę, dotyczącą wcześniejszych słów Macieja Orłosia na temat piernika do wiatraka. Dziennikarz wówczas stwierdził, że nie ma on znaczenia. Jednak widzka zwróciła uwagę, że ma coś znaczącego - trzy litery: r, i, k. Maciej Orłoś, zamiast bronić swojej pozycji, natychmiast przyznał kobiecie rację i publicznie sprostował swoje wcześniejsze stanowisko.
W nietypowym "sprostowaniu" Maciej Orłoś zacytował treść listu od widzki, pokazując, że jest gotów przyznać się do błędu. Następnie zaprosił widzów do obejrzenia "Teleexpress Extra" na TVP Info, przekonując ich, że choć to inny program, to ma wiele wspólnych liter z tym emitowanym na TVP1 o 17:00. Co ciekawe, także "Teleexpress Extra" miało być poprowadzone przez samego Macieja Orłosia.
To nietypowe zakończenie "Teleexpressu" pokazuje, że nawet doświadczeni dziennikarze potrafią podjąć się korekty i przyznać się do błędu, co stanowi wartość w świecie medialnym, gdzie transparentność i uczciwość są coraz bardziej cenione przez widzów.
Jak informował portal "Życie News": Wysokość emerytury Rydzyka może zaskoczyć wiele osób. Na jaw wyszło, ile dostaje z ZUS najsłynniejszy zakonnik w Polsce. Czy mowa o wielkiej sumie
Przypomnij sobie: Przerażające wieści z rządu. Czy będzie zmiana wieku emerytalnego