Jadwiga nie miała innych krewnych, nikogo, na kogo mogliby zrzucić winę, a nie chcieli wysyłać jej do domu opieki, ponieważ musieliby płacić za opiekę nad nią. Wnuk postanowił więc oszukać babcię.
Powiedział jej, że siostrzeńcy zapraszają ją w odwiedziny, wsadził do pociągu i wysłał w drogę donikąd. Tak babcia skończyła na ławce na peronie dworca kolejowego w nieznanym mieście. Nie miała pieniędzy. Tam właśnie zobaczył ją Staś. Zlitował się nad staruszką i zabrał ją do domu.
Mężczyzna mieszkał w małym mieszkaniu na obrzeżach miasta ze swoją córką. Wychowywał Annę samotnie od jej narodzin. Gdy staruszka usiadła, została nakarmiona i napojona, opowiedziała mu swoją historię.
Anna, poruszona opowieścią gościa, poprosiła o zatrzymanie staruszki u siebie. W ciągu dnia dziewczyna opiekowała się babcią, a wieczorami słuchała jej opowieści o życiu. Jadwiga w końcu poczuła się kochana i zaopiekowana. Czuła się szczęśliwa i nie chciała być dłużna tak życzliwym ludziom.
Czuła, że wkrótce odejdzie z tego świata i poprosiła Annę, aby zaprosiła notariusza. Anna, niczego nie podejrzewając, spełniła prośbę Jadwigi. Trzy tygodnie później staruszka zmarła. Cztery dni później do drzwi Stasia i Anny zapukał notariusz. To od niego życzliwi ludzie dowiedzieli się, że Jadwiga zapisała im w testamencie cały swój majątek, w tym trzypokojowe mieszkanie w centrum stolicy.
Adam i Halina mieszkali teraz w tym mieszkaniu. Oczywiście wnuk i jego żona zaczęli kwiczeć jak świnie w worku. Próbowali udowodnić w sądzie, że kochali swoją babcię i troszczyli się o nią. Nie potrafili jednak wyjaśnić, jak to się stało, że ich babcia znalazła się siedemset kilometrów od stolicy. Sąd stanął po stronie Stasia i Anny.
Nie przegap: Teresa Lipowska szczerze o ostatnich latach życia Jadwigi Barańskiej. Łzy napływają do oczu
Zerknij: Widzowie programu "Rolnik szuka żony" nie kryją oburzenia. Zachowanie Mirka wywołało ogromne emocje