Pierwszy szpital tymczasowy w Polsce stanowi bazę kilkuset łóżek dla pacjentów z koronawirusem, którzy są w dobrym stanie. Chodzą jednak pogłoski o ciągłym niewykorzystaniu potencjału placówki.
Wczoraj w mediach społecznościowych pojawił się wpis będący rzekomo zapisem rozmowy dziennikarza Pawła Reszki pracującego dla "Polityki" z lekarzem ze Szpitala Narodowego. Lekarz miał powiedzieć, że mimo najlepszego sprzętu, jakim dysponuje placówka, prawie nie ma w niej pacjentów, a część personelu dyżuruje wpustych sektorach. A koszty utrzymania placówki są ogromne.
Do opublikowanej wypowiedzi odniósł się dyrektor Szpitala Narodowego, Artur Zaczyński. Mimo, że w jego oczach jest to opinia tylko jednej osoby, to jednak czuje się urażony. Podkreślił ponadto, że pozostała załoga jest gotowa i pełna zapału do leczenia pacjentów.
Zaczyński potwierdził, że w placówce na Narodowym leczy się aktualnie 27 osób, a od momentu uruchomienia szpitala, wyleczyło się tam ponad stu pacjentów. Szpital dostaje 7-8 zgłoszeń dziennie, podczas gdy wcześniej było ich do 20 na dobę. Sytuacja wynika z dostępu do miejsc w standardowych jednostkach.
Dyrektor szpitala tymczasowego na Narodowym tłumaczył, że mimo, że do pracy w jego szpitalu zgłosiła się setka lekarzy, jednak obecnie pracuje tam liczba osób odpowiednia do obsługi 56 łóżek. Jeśli liczba pacjentów w jednostce wzrośnie, zostaną uruchomione kolejne zasoby kadrowe. Wyjaśnił też, że na 28 łóżek przypada jeden lekarz oraz po dwie pielęgniarki oraz dwóch ratowników- informuje portal TVN24.
O tym pisaliśmy ostatnio: Zaskakujący efekt programu ochrony powietrza. Nie będzie można używać popularnego narzędzia
To może Cię zainteresować: Prom na mieliźnie na Bałtyku. Aż 400 osób było na pokładzie. Co się stało
Warto wiedzieć: Rafał Trzaskowski stanowczo wyraził swoje zdanie na temat zdalnego nauczania. Prezydent Warszawy zaciekle broni swoich dzieci