Trybunał Konstytucyjny orzekł zaledwie dwa dni temu, że przepisy umożliwiające aborcję w przypadku nieuleczalnej choroby zagrażającej życiu płodu lub jego ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia nie są zgodne z polską konstytucją. Tego samego dnia w Warszawie spontanicznie odbyła się pierwsza manifestacja przeciwko zaostrzeniu prawa antyaborcyjnego. Jednak prawdziwa fala protestacyjna przeszła przez stolicę w piątkowy wieczór. Według reporterów TVN24, na wczorajszej manifestacji mogło być nawet 2-3 razy więcej protestujących, którzy stworzyli kilku kilometrowy korowód. Mimo większej liczebności, piątkowy przemarsz był spokojniejszy- to w czwartek protestujący wyładowali więcej złości, więcej i głośniej skandowali swoje hasła, często jawnie sprzeciwiające się partii rządzącej, policji i przede wszystkim decyzji TK.
Manifestujący swe niezadowolenie Polacy zebrali się około godziny 20., przeszli z pod Trybunału Konstytucyjnego pod siedzibę PiS na ul. Nowogrodzkiej, następnie w okolice domu Jarosława Kaczyńskiego, skąd ruszyli pod kancelarię premiera w Alejach Ujazdowskich, gdzie dotarli około godziny 22. Po godzinie 23. tłum zaczął się rozchodzić do domów. Według organizatorów protestu jedna osoba została zatrzymana przez Policję, jednak oficjalne dane jeszcze nie zostały opublikowane przez Komendę Stołeczną Policji.
Jedna z organizatorek protestu, MArta Lempart, tak wypowiadała się na temat działań Policji, która pojawiła się by tłumić protest i zagłuszała protestujących:
Oni mieli wybór - wyłączyć to urządzenie albo wysłać nas na spacer. To wszystko, co się tutaj dzieje, ten niekontrolowany tłum, to wina policji. Mogli nam pozwolić powiedzieć to, co mamy do powiedzenia, ale zdecydowali, że będą nas zagłuszać i wysłali na spacer po Warszawie
Lempart dodała także, że w ocenie manifestujących, wicepremier Kaczyński "uciekł" z Żoliborza i schował u premiera. Skwitowałą tażke, że połowa stołecznej policji ochrania w trakcie protestu dwóch mężczyzn.
Centrum Zarządzania Kryzysowego Miasta przekazało Janowi Piotrowskiemu, reporterowi TVN24 informację, że w piątek mogło protestować na warszawskich ulicach nawet 10 tysięcy osób. Ulice, którymi przemieszczał się protest, były na bieżąco zamykanie, co wywołało problemy komunikacyjne. Piotrowski rozmawiał także z Rafałem Trzaskowskim wypatrzonym na manifestacji- prezydent Warszawy tłumaczył swoją obecność na proteście oceną sytuacji. Trzaskowski poinformował, że ponadto on i inni przedstawiciele ratusza przekonują protestujących do zachowywania dystansu społecznego i zakładania maseczek. Podkreślił także swoją solidarność z osobami rozwścieczonymi orzeczeniem TK przyznając, że protestujący mają ku temu powód i dodał:
Pseudo-Trybunał Konstytucyjny podjął decyzję, która gotuje kobietom piekło
Na transparentach pojawiły się takie hasła jak: Moje ciało, moje sprawa", "Konstytucja jest kobietą" czy "To jest wojna". Pojawiły się też bardziej agresywne czy niecenzuralne treści, które unaoczniły poziom emocji związanych z orzeczeniem TK.
Rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji opublikował w mediach społecznościowych komunikat, w którym przyznał, że z tłumu słychać momentami wulgaryzmy, jednak nie ma fizycznej agresji i jest spokojniej niż w czwartek. Wcześniej jednak przekazał, że protestujący przejawiają agresję i wrogość wobec policjantów, zachowują się prowokacyjnie. Uczestnicy manifestacji używali pirotechniki, a kilku funkcjonariuszy zostało ochlapanych farbą. Zauważył, że jest wśród protestujących grupa dążąca do otwartego konfliktu z policją, zagłuszająca wulgarnymi okrzykami policyjne komunikaty i posuwająca się nawet do rzucania w funkcjonariuszy kamieniami. Według rzecznika, ze względu na to, że dla policji użycie środków przymusu to ostateczność, na miejsce wysłany został zespół antykonfliktowy. Policja stawia na mediację oraz przypominanie o aktualnych przepisach i obostrzeniach antyepidemicznych.
Mimo tych zapewnień, Rafał Trzaskowski skrytykował czwartkowe działania policji, określając je jako "nadmiernie brutalne". Krytycznie odniósł się także do niezapewnienia pomocy medycznej protestującym, wobec których w czwartek użyto siły. Trzaskowski zalecił pracownikom ratusza obserwującym piątkowe przemarsze, by nagrywali to, co dzieje się na proteście, by nie pozwolić na naruszanie praw obywatelskich w Warszawie. Na wniosek ratusza w piątek w pobliżu demonstracji byli obecni takze ratownicy medyczni.
O tym pisaliśmy ostatnio: Warszawa: obraz wart kilkadziesiąt tysięcy złotych został skradziony lata temu. Został wystawiony na aukcję, po czym natychmiast wszczęto postępowanie
To może Cię zainteresować: Warszawa: Lidl ponownie otwarty całodobowo. W których miejscach będzie można zrobić zakupy o dowolnej porze? Mieszkańcy stolicy są bardzo ciekawi
Warto wiedzieć: Najnowsze informacje o koronawirusie. Nowe obostrzenia weszły w życie, cała Polska w czerwonej strefie. O czym należy pamiętać