Oczywiście ostatecznie zebrana kwota była niewielka. Ale my, młodzi i zakochani, wcale nie byliśmy tym przejęci.
Ponieważ już pracowaliśmy, wydawało się, że z łatwością zaspokoimy wszystkie nasze podstawowe potrzeby. Ale, jak to mówią, nie zaszkodzi pomarzyć.
Po około sześciu miesiącach życia w mieszkaniu rodziców zdałam sobie sprawę, że dłużej tak nie mogę. Chociaż Marek kochał swoich rodziców, był również szczęśliwy, że wyprowadził się do swojej nowej rodziny.
Postanowiliśmy wynająć mieszkanie niedaleko mojego miejsca pracy.
- Jest drogie, ale wygodne — uspokoiłam męża.
Marek milczał. Zdałam sobie sprawę, że kwestia mieszkaniowa jest bardzo pilna i że wkrótce będziemy musieli ją drastycznie rozwiązać.
- Ola, wiesz, co pomyślałem? Poprosimy twoich i moich rodziców o małą pożyczkę i wpłacimy zaliczkę na hipotekę.
Zauważyłam, że Marek mówił o kredycie hipotecznym tak, jakby był już zatwierdzony.
- Myślisz, że mimo wszystko dostaniemy kredyt hipoteczny? - W głębi serca wiedziałam, jak niedorzecznie zabrzmiało moje pytanie.
- Cóż, myślę, że nie stać nas jeszcze na zakup mieszkania na Wyspach Kanaryjskich, więc będziemy musieli wziąć je tutaj — zaśmiał się mój mąż i przytulił mnie. W końcu dostaliśmy zgodę na kredyt hipoteczny.
- Podoba ci się? - Marek spojrzał na mnie pytająco. Stojąc w mieszkaniu, które kupiliśmy, byłam szczęśliwa. "Tak, na kredyt, ale oddzielnie od rodziców", pomyślałam.
Tak zaczęło się nasze życie z kredytem hipotecznym. Musieliśmy oszczędzać dosłownie na wszystkim.
- Zupełnie jak za moich głodnych studenckich lat! - żartowałam.
Urodziny mojego męża postanowiliśmy świętować rodzinnie. Zaprosiliśmy tylko rodziców, którzy z zażenowaniem rozglądali się po naszym skromnym rodzinnym gniazdku.
Pod koniec uroczystości Mirosław, ojciec Marka, zasugerował genialne jego zdaniem rozwiązanie naszych problemów.
- Mam taki pomysł... Przed wami długa droga do spłacenia kredytu hipotecznego, więc możemy pomóc wam szybciej zamknąć ten dług.
- Tato, ale my już dawno jesteśmy twoimi dłużnikami — mój mąż zaczął tłumaczyć ojcu.
- No to załatwmy to!
- Co masz na myśli? - zadaliśmy to pytanie chórem.
- Pomogę wam spłacić kredyt hipoteczny, a wy w zamian podarujecie nam prezent na starość. Nigdy nie można mieć za dużo nieruchomości.
Plan mojego teścia był prosty. Po zaakceptowaniu jego pomocy finansowej i zamknięciu kredytu hipotecznego mieliśmy przekazać im mieszkanie.
- Tato, czy to w porządku, przecież to nasze mieszkanie — Marek był nieugięty i nie zgadzał się na warunki ojca.
- Jest twoje? Nie jest twoje, synu, tylko banku. Czy się mylę, Ula?
Teściowa spojrzała na mnie, ale nic nie powiedziała.
- Co o tym myślicie? - Mirosław szukał teraz wsparcia u moich rodziców.
- Szczerze? - zapytał mój ojciec.
- Cóż, jak inaczej, mów co myślisz. Że tak powiem, z serca!
- Jeśli masz zamiar pomagać, powinieneś robić to za darmo! - Mój ojciec spojrzał na swatów z dezaprobatą.
- Cóż, Włodziu, nie dziwię ci się. Nie bez powodu jesteś ubogi jak święty turecki.
- Dość! - Marek gwałtownie wstał od stołu — Nie musicie nam pomagać! Poradzimy sobie sami.
Nie wiedziałam, co powiedzieć lub zrobić, by zapobiec wybuchowi awantury. Jednak skandalu jako takiego nie było. Opróżniwszy swój kieliszek, Mirosław celowo ukłonił się w formalny sposób.
- Cóż, dzieci, dziękuję za chleb i sól, a teraz czas, abyśmy z matką wrócili do domu.
Moi rodzice wyszli trochę później. Nigdy więcej nie rozmawialiśmy o tej sytuacji, wiedząc, że nie doprowadzi to do niczego dobrego.
Więc nadal oszczędzajmy na wszystkim, żyjmy bardziej niż skromnie przez jakiś czas, ale ze wszystkim poradzimy sobie sami, na własną rękę. W końcu, jak wiadomo, ser jest darmowy tylko w pułapce na myszy...
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Wielkanoc już za kilka dni, a w domu panuje bałagan": Wszystko przez to, że moja żona jest leniwa