Mój mąż, Andrzej, zawsze był pracowitym człowiekiem. Całe życie poświęcił swojej pracy w zakładzie mechanicznym, gdzie spędzał długie godziny, naprawiając maszyny i zarządzając zespołem. Był dumny z tego, co robił, a ja byłam dumna z niego. Ale teraz, gdy zbliża się do siedemdziesiątki, jego ciało zaczyna dawać mu wyraźne sygnały, że czas zwolnić tempo.


Przez ostatnie miesiące zauważyłam, że Andrzej wraca do domu bardziej zmęczony niż kiedykolwiek wcześniej. Skarży się na ból pleców, problemy z kolanami i częste bóle głowy. Jego lekarz już kilka razy sugerował, żeby pomyślał o emeryturze, ale Andrzej zawsze reaguje tak samo – macha ręką i mówi:


– „Jola, praca trzyma mnie przy życiu. Jak przestanę pracować, to zacznę się starzeć.”


Jego słowa brzmiały jak wymówka, ale wiedziałam, że w głębi serca naprawdę tak myśli.

Praca była dla niego wszystkim – sensem życia, ucieczką od codziennych problemów, a także dumą, którą mógł dzielić się z innymi. Nie chciał jej porzucić, bo bał się, że bez niej straci swoją tożsamość.


Pewnego wieczoru, gdy wrócił z pracy bardziej wyczerpany niż zwykle, usiadłam z nim przy stole.


– „Andrzej, musimy porozmawiać,” zaczęłam ostrożnie.


Spojrzał na mnie z troską, ale też z lekkim niepokojem.


– „O czym, Jola? Wszystko w porządku?”


– „Nie, Andrzej, nie wszystko. Martwię się o ciebie. Widzisz, jak bardzo cię to wykańcza. Twoje zdrowie jest coraz gorsze, a ty udajesz, że nic się nie dzieje.”


Westchnął ciężko, unikając mojego wzroku.


– „Jola, już ci mówiłem. Jak przestanę pracować, to co będę robił? Siedział w domu i oglądał telewizję? To nie dla mnie.”


Zrozumiałam, że muszę do niego dotrzeć w inny sposób.


– „Andrzej, a co jeśli twoje zdrowie się pogorszy na tyle, że nie będziesz mógł robić niczego, co lubisz? Czy to nie lepiej teraz zwolnić tempo i cieszyć się tym, co mamy, zamiast ryzykować wszystko?”


Jego milczenie mówiło więcej niż słowa. Widziałam, że walczy ze sobą, ale nadal nie chciał się poddać.


Kilka tygodni później Andrzej trafił do szpitala. Silny ból w klatce piersiowej zmusił mnie, by wezwać pogotowie. Lekarze powiedzieli, że to nie był zawał, ale poważne ostrzeżenie.

Usłyszał, że jeśli nie zwolni, jego serce może nie wytrzymać kolejnego takiego wysiłku.


Gdy odwiedziłam go w szpitalu, wyglądał na przygaszonego. W końcu spojrzał na mnie i powiedział:


– „Może masz rację, Jola. Może rzeczywiście czas pomyśleć o emeryturze.”


Poczułam ulgę, ale też smutek. Wiedziałam, jak trudna była to decyzja dla niego, człowieka, który zawsze cenił swoją pracę ponad wszystko. Ale zdrowie było ważniejsze.


Dziś Andrzej uczy się nowego życia. Odkrywa, że ma talent do rzeźbienia w drewnie i zaczął więcej czasu spędzać z wnukami, którzy uwielbiają jego opowieści o dawnych czasach w warsztacie. Widzę, że wciąż tęskni za swoją pracą, ale powoli zaczyna dostrzegać, że życie na emeryturze też może być pełne sensu.


Nie było łatwo go przekonać, ale wiem, że zrobiliśmy to razem dla jego dobra. Czasem najtrudniejsze decyzje są tymi, które ratują nam życie.


To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Dzieci mówią, że moja pasja do podróży jest nieodpowiednia dla emerytki": Czy powinnam przestać realizować swoje marzenia


Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Z życia wzięte. "Mój były mąż chce wrócić, ale tylko dlatego, że jego nowa żona go zostawiła": Czy powinnam dać mu drugą szansę