Siedziałam w pracy, skupiona na dokumentach, gdy nagle mój telefon zaczął wibrować. Spojrzałam na ekran – to był numer teściowej. Zazwyczaj dzwoniła tylko w sprawach domowych, drobnych pytań o zakupy czy obiad. Ale ten telefon był inny. Miałam dziwne przeczucie, że coś jest nie tak, ale próbowałam to zignorować.


Odebrałam z lekkim wahaniem.


– Halo?


W odpowiedzi usłyszałam tylko coś, co sprawiło, że serce mi zamarło. W tle dochodził głośny, rozpaczliwy płacz mojej córki. To nie było zwykłe marudzenie czy krótka złość – to była prawdziwa histeria. Moja mała, którą zawsze starałam się chronić, teraz płakała w sposób, jakiego nigdy wcześniej nie słyszałam.


– Co się dzieje? – zapytałam szybko, ledwo powstrzymując panikę. – Dlaczego ona tak płacze?


W tle słyszałam teściową, próbującą uspokoić moją córkę, ale jej głos był surowy, pełen frustracji. Córka krzyczała jeszcze głośniej.


– Nie przesadzaj, – w końcu odezwała się teściowa z irytacją. – Ona histeryzuje o nic! Nie dała sobie nic powiedzieć, a ja tylko próbuję ją nauczyć, co jest dobre, a co złe. Trzeba ją trochę zdyscyplinować, a nie rozpieszczać, tak jak ty to robisz.


Moje serce zaczęło bić szybciej. Córka była jeszcze mała, a histeria, którą słyszałam, sprawiała, że czułam się bezradna. Nie byłam tam, by ją uspokoić, by wziąć ją w ramiona, a zamiast tego, teściowa próbowała jej coś "nauczyć."


– Nie rób jej krzywdy! – krzyknęłam, nie mogąc już powstrzymać gniewu. – Co jej zrobiłaś? Dlaczego ona tak płacze?


– Nie dramatyzuj, – usłyszałam odpowiedź teściowej. – Ona po prostu musi zrozumieć, że nie wszystko będzie tak, jak chce.


Moje dłonie zaczęły drżeć, a w oczach napłynęły mi łzy. Wiedziałam, że muszę coś zrobić, ale byłam daleko, zamknięta w biurze, a moja córka płakała w histerii pod opieką kobiety, która zamiast ją uspokoić, tylko pogłębiała problem.


– Już jadę! – powiedziałam, odkładając dokumenty na bok i chwytając torebkę.


Droga do domu wydawała się nieskończona. Serce biło mi w piersi jak oszalałe, a każda minuta była męczarnią. Czy mojej córce nic się nie stanie? Myślałam o tym, co mogło się wydarzyć. Teściowa miała swoje zasady wychowawcze, twarde, nieugięte. Czasem miałam wrażenie, że traktowała moją córkę jak małą dorosłą, zamiast zrozumieć, że to tylko dziecko. Dla niej dyscyplina była najważniejsza, nawet kosztem emocji.


Kiedy w końcu dotarłam do domu, usłyszałam płacz już z klatki schodowej. To była moja córka. Wbiegłam do mieszkania i zobaczyłam ją – czerwona twarz, oczy spuchnięte od płaczu, a w jej oczach strach, jakiego nigdy wcześniej nie widziałam. Teściowa stała obok, ramiona założone, z wyrazem niezadowolenia na twarzy.


– Ona musi nauczyć się, że nie wszystko dostaje na zawołanie, – powiedziała zimno. – Takie zachowanie trzeba ukrócić.


Nie słyszałam jej już. Wszystko we mnie krzyczało. Podeszłam do mojej córki, wzięłam ją na ręce i przytuliłam mocno, próbując uspokoić jej histeryczny płacz.


– Już dobrze, kochanie, mama tu jest.


W tamtym momencie wiedziałam, że nie mogę pozwolić na to, by teściowa tak traktowała moje dziecko. Moja córka potrzebowała wsparcia, ciepła, a nie zimnej, bezdusznej dyscypliny. To, co usłyszałam przez telefon, wystarczyło, by zrozumieć, że nie mogę dłużej pozwalać, by teściowa miała nad nią taką kontrolę.


– Nie będziesz się tak obchodzić z moim dzieckiem, – powiedziałam stanowczo, patrząc teściowej prosto w oczy. – To jest moje dziecko, a twoje metody są niedopuszczalne.


Teściowa uniosła brew, jakby nie mogła uwierzyć, że mam czelność jej się sprzeciwić. Ale ja już nie mogłam tego dłużej znosić. Moje dziecko było na pierwszym miejscu, a jej emocje i bezpieczeństwo były ważniejsze niż jakiekolwiek "zasady wychowawcze."


Teściowa odwróciła się na pięcie i wyszła bez słowa, ale wiedziałam, że to nie koniec. Czekała nas trudna rozmowa. Ale tego dnia, patrząc na moją uspokajającą się córkę, wiedziałam, że postąpiłam słusznie. Nigdy więcej nie pozwolę, by ktoś doprowadził moje dziecko do takiego stanu.


To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Mój były mąż wymaga ode mnie połowy mieszkania": Ale to ja zabezpieczam nasze dzieci


Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Bardzo smutna wiadomość. Nie żyje uczestniczka „Kuchennych Rewolucji”