Właśnie odbył bardzo nieprzyjemną rozmowę z córką. Maria nalegała, aby jej ojciec przeniósł się do domu opieki, ponieważ najwyraźniej nie było wystarczająco dużo miejsca dla nich wszystkich. Mieszkanie było naprawdę małe. Tylko dwa małe pokoje. W jednym mieszkał Irek, a w drugim jego córka z mężem i dwoma synami, w wieku sześciu i ośmiu lat.
- Córko, dlaczego mam opuszczać swoje mieszkanie, matka twojego męża ma trzypokojowe mieszkanie, mieszka sama, jest wystarczająco dużo miejsca dla was wszystkich. - Chcesz mnie zabić, wiesz, że się nie dogadujemy. Moje życie będzie tam piekłem. Czy tego właśnie chcesz?
- Zawsze myślałeś tylko o sobie! - Irek nie chciał opuszczać swojego domu, gdzie wiódł szczęśliwe życie ze swoją żoną, która zmarła sześć lat temu — Ty i ja jesteśmy sami, Szarik. Zupełnie sami", powiedział Irek do swojego psa. Szarik był przyjacielem rodziny i wiernym psem. Żona Irek bardzo go kochała, a on obiecał żonie, że nie opuści jej, dopóki pies nie umrze. Szarik ziewnął i zaczął trochę skomleć. Córka już wiele razy próbowała eksmitować ojca, ale on się uparł. Minęło około pół godziny i Irek drzemał na krześle na balkonie, ale wszedł jego najstarszy wnuk.
- Dziadku, wcale nas nie lubisz — powiedział z urazą — Dlaczego tak myślisz, wnuczku? - Bo nie chcesz dać mi i mojemu bratu swojego pokoju, a my nie mamy gdzie mieszkać. - Cóż, mieszkasz w innym pokoju, tutaj w tym mieszkaniu — dziadek był zakłopotany — Zdajesz sobie sprawę, że jest nam ciasno. Nasza czwórka mieszka w jednym pokoju. Ale ty masz cały pokój dla siebie, nie tylko dla jednego, masz psa, którego kochasz bardziej niż nas.
Irek zdał sobie sprawę, że nie są to słowa jego wnuka, wpoili mu je rodzice, a on tylko je powtarza. Starzec poczuł gorycz. Po dłuższym siedzeniu na balkonie starzec wstał i poszedł do kuchni, gdzie znajdowała się cała jego rodzina. Zdał sobie sprawę, że nie będzie miał życia w tym mieszkaniu, gdzie panowała niechęć, irytacja i jawna nienawiść.
Od dawna nie rozmawiali z zięciem, choć za życia żony zachowywał się z szacunkiem, respektem, albo tylko tak mu się wydawało — Zgadzam się na przeprowadzkę. - Odpowiedział zmęczonym głosem — To świetnie tato! Nie rozumiem, dlaczego byłeś taki zdenerwowany, nie rozumiem
Następnego dnia Irek został przywieziony do pensjonatu, dzień później jego zięć przywiózł jego rzeczy i przekazał je przez strażnika. Pensjonat okazał się bardzo zwyczajnym domem dla osób starszych.
Pokój, do którego przydzielono seniora, był czteroosobowy, duszny i wilgotny. Na łóżkach leżała nieświeża pościel, a ubrania wyraźnie wymagały wyrzucenia i wymiany na nowe. Córka musiała wcześniej uzgodnić to z kierownikiem domu opieki, ponieważ Irek został szybko zarejestrowany i przewieziony do miejsca przeznaczenia.
Był zrozpaczony, miał nadzieję, że córka przyjedzie w weekend i wszystkiego się dowie, domagając się zabrania go z powrotem. Zdając sobie sprawę, że nie ma nic do roboty w tym pokoju, zszedł do ogrodu, który był zaskakująco dobrze utrzymany, z pomalowanymi ławkami wzdłuż alei.
Siedząc na ławce, starzec ubolewał nad swoim nieszczęsnym losem, że został sam na starość. Zdradziecka łza spłynęła mu po policzku. - Jak tu nędznie i ponuro — skrzywił się - Dobrze, że przynajmniej jest ogród. - Przyjechał pan dzisiaj? - zapytała ładna kobieta, trochę młodsza od Irka — Smutno panu? Czy mogę usiąść obok ciebie? - Tak, tak, proszę! - Na początku byłam smutna i nawet płakałam, ale potem zaakceptowałam to, ponieważ nie mam nic innego.
Nazywam się Natalia, a ty? - Irek. - Każdy dzień spędzali razem, rozjaśniając w ten sposób swoje życie. Cały miesiąc Irek czekał na córkę i Szarika, mając nadzieję, że przyjdą do niego, ale ich nie było. Pewnego weekendu zadzwonił do domu. Nie było odpowiedzi. Starzec poszedł do bramy, nie wiedząc dlaczego, i zobaczył młodego mężczyznę, ich sąsiada, stojącego przy bramie. Irek podbiegł do niego w nadziei, że dowie się, co słychać w domu. Igor również go rozpoznał i wyszedł mu na spotkanie: - Tu jesteś Irku, a twoja córka mówiła, że jesteś w wiosce. Uwierzyłbym jej, ale Szarik siedzący przy wejściu zaintrygował mnie. Nie mogłeś go zostawić na pastwę losu — Dlaczego Szarik siedzi na progu? - Igor, ja go nie zostawiłem — starzec był bardzo zdenerwowany, mówił żywiołowo, a w jego głosie słychać było rozpacz. Więc Maria go wyrzuciła, a pies mieszka na ulicy, wszyscy sąsiedzi go karmią, a twoja córka wprowadziła się do teściowej i sprzedaje wasze wspólne mieszkanie — Widziałem ją kiedyś, pytałem o ciebie, a ona powiedziała, że teraz mieszkasz we wsi.
- Jak widzisz, nie jestem we wsi, ale obiecała mi, że zajmie się psem, przysięgła mi. - Irku, powiedz mi dokładnie, co ci się stało, dlaczego tu jesteś? Mężczyzna opowiedział wszystko i żałował, że chociaż nie ufał swojej córce, wciąż miał nadzieję na jej przyzwoitość. - A teraz z powodu mojego pochopnego czynu Szarik jest na ulicy. - powiedział ze smutkiem. Po chwili milczenia dodał. - Bardzo chcę wrócić do domu, synu, pomóż mi — Irku, pomogę, na pewno ci pomogę. Jestem prawnikiem i zajmuję się takimi sprawami. Nie jestem tu przypadkiem, po prostu przyszedłem zobaczyć się z jednym z moich klientów, który tu jest.
Igor pomógł Irkowi wyegzekwować prawo do mieszkania, który zamieszkał tam z Szarikiem, podczas gdy z jego córką toczyła się sprawa sądowa. Maria nękała ojca, uniemożliwiając mu normalne życie, grożąc mu, organizując skandale. Irek cierpliwie czekał, aż będzie mógł sprzedać mieszkanie. Przez cały ten czas odwiedzał Natalię w domu opieki i za każdym razem opowiadał jej o swoich nowinach.
W końcu mieszkanie zostało sprzedane, a za uzyskane pieniądze Igor pomógł mu kupić ładny dom w najbliższej wiosce, gdzie Irek i jego pies Szarik osiedlili się. Teraz miał nie tylko własny dom, ale także ogród warzywny. Pies upodobał sobie przestronny ogród i warzywnik, po których biegał radośnie, popiskując z zadowolenia. Igor przyjechał kilka dni po przeprowadzce i pojechali odebrać Natalię, która czekała na nich ze swoimi rzeczami przy wyjściu...
To też może cię zainteresować: Ostatnie pożegnanie Bogumiły Wander. Jej mogiła tonęła w kwiatach
Nie przegap tego: Beata Tyszkiewicz wciąż nie daje się przekonać. Martwią się o nią nie tylko jej najbliżsi