To oczywiście świetnie, ale on zupełnie przestał dokładać się do rodzinnego budżetu. Mówi, że jego pensja nie zrobi różnicy. Ale ja nie chcę dźwigać wszystkiego na swoich barkach, żeby moja pensja stanowiła budżet rodzinny, a pensja męża jego kieszonkowe.

Mój mąż i ja jesteśmy razem od siedmiu lat. Poznaliśmy się w pracy, zaczęliśmy romans, który później przerodził się w życie rodzinne. Aby nie tworzyć niepotrzebnych powodów do plotek, postanowiłam odejść z pracy. Mój mąż awansował i został moim bezpośrednim przełożonym, co spowodowało wiele trudności.

Nie miałam jednak czasu na odejście, ponieważ dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Postanowiłam zostać w domu i pracować do urlopu macierzyńskiego. Moi szefowie wyszli mi naprzeciw i pozwolili spokojnie dokończyć pracę. Staraliśmy się z mężem nie dawać niepotrzebnych okazji do rozmów, ciężko pracując.

Podczas urlopu macierzyńskiego zdałam sobie sprawę, że nie chcę wracać do starej pracy. Zainteresowała mnie inna dziedzina, którą zaczęłam rozważnie studiować. Miałam bajeczne szczęście, bo wspierały mnie mama i teściowa, które niemal walczyły o prawo do opieki nad wnuczką. To dawało mi duże pole do popisu.

Uczyłam się na darmowych kursach, które dawały mi okruchy informacji, ale, jak to mówią, było to trochę naciągane. Chodziłam na wszystkie możliwe warsztaty, seminaria, webinary — wszystko, co było dostępne za darmo. Rozumiałam oczywiście, że to tylko ogólne informacje i że prędzej czy później będę musiała wziąć udział w poważnych, konkretnych kursach, które kosztują, ale byłam zbyt zawstydzona, by poprosić o to mojego męża, który utrzymywał naszą rodzinę.

Udało mi się zapłacić za kursy z pomocą moich rodziców, którzy dali mi pieniądze na urodziny. Zainwestowałam w swoją edukację. Pod koniec urlopu macierzyńskiego pracowałam już zdalnie, zarabiając pensję tylko nieznacznie niższą od mojej głównej pracy.

Nie wróciłam do starej pracy. Napisałam rezygnację i poszłam na bezpłatny urlop. Mój mąż nic o tym nie mówił, wiedział, że nie będę pracować pod jego kierownictwem i zgodził się, że tak należy postąpić. Nie ma potrzeby dawać pożywki dla plotek w naszym "przyjaznym" zespole.

Na początku pracowałam jako freelancer jeszcze podczas nauki, a potem dostałam stałą pracę w biurze. Na początku pensja była stosunkowo niewielka, ale podjęłam pracę w niepełnym wymiarze godzin, więc wszystko działało dobrze. Potem mój profesjonalizm wzrósł, a wraz z nim moja pensja.

Zmieniłam kilka miejsc, gdy zdałam sobie sprawę, że osiągnąłem swój pułap w danym miejscu, aż dotarłam do mojej ostatniej pracy. Tutaj natychmiast zaproponowano mi dokończenie projektu, który rozpoczęła poprzednia pracownica, ale z powodów rodzinnych nie była w stanie go ukończyć.

Przez trzy miesiące prawie żyłam w pracy, ponieważ nie musiałam robić tego od zera, ale zagłębiać się w czyjąś pracę, dostosowując się do niej. Ale zrobiłam to, projekt został dostarczony, dobrze przyjęty przez klienta i zaproponowano mi stanowisko kierownika działu. Z radością je przyjęłam.

Mój mąż cieszył się z mojego sukcesu, jak mi się wydawało, absolutnie szczerze. Nawet dobrze przyjął wiadomość o podwyżce, żartując, że teraz może w ogóle nie pracować, bo zarabiam znacznie więcej od niego. Myślałam, że żartuje, ale później okazało się, że w każdym żarcie jest trochę prawdy.

Z biegiem czasu zauważyłam, że wszystkie obowiązkowe płatności pochodzą z mojego portfela — rachunki za media, jedzenie, ubrania i wszystko inne. Mój mąż jakoś zdystansował się od tych wydatków. Nie od razu, ale teraz ja płacę za wszystko.

- Nie potrzebujesz moich pieniędzy — żartuje mój mąż — jesteś żywicielem rodziny, masz budżet, a ja mam kieszonkowe.

Ale mi nie jest do śmiechu. Próbowałam zasugerować mężowi, że powinien bardziej się postarać i dogonić moją pensję, ale udawał, że nie rozumie. Rozmawialiśmy bezpośrednio — powiedział, że jest zadowolony ze wszystkiego.

Ja nie jestem zadowolona. Skonsultowałam się z mamą, a ona mówi, że to moja wina, że wzięłam na siebie męski obowiązek zarabiania pieniędzy i dlatego mój mąż czuje się niekomfortowo.

- Czy to moja wina, że zarabia mniej? A może sugerujesz, żebym rzuciła dobrą pracę, bo mąż pielęgnuje swoje kompleksy? Zasugerowałam mu, żeby poszukał innej pracy, która będzie lepiej płatna, żeby poczuł się pewniej, ale on nie chce.

- Oczywiście, że nie chce. Teraz przynajmniej coś zarabia, a inaczej zostanie bez grosza. Kobiety powinny być słabsze, jesteśmy słabszą płcią. To leży w naturze. Wybierz, co jest dla Ciebie ważniejsze — wysoka pensja czy normalne relacje rodzinne.

Nie konsultowałam się już z matką, bo uważam, że gada głupoty. Gdyby mój mąż poczuł się urażony tym, że zarabia mniej ode mnie, wyczołgałby się ze skóry, żeby rozwiązać ten problem. Ale on po prostu czuje się komfortowo, żyjąc w ten sposób i nie musząc ciężko pracować.

Nie chcę dźwigać wszystkiego na swoich barkach, ale nie chcę też rujnować rodziny. Nie wiem też, jak rozmawiać z mężem. Wydaje mi się, że wszystko zostało już powiedziane, ale mam wrażenie, że po prostu się nie rozumiemy.


O tym się mówi: Panika przed meczem. Lewandowski w centrum niebezpiecznego incydentu

Zerknij: Z życia wzięte. "Syn powiedział, że muszę pracować. Zapytałem go, co mogę robić w tym wieku": Jego odpowiedź mnie oszołomiła