Mam już 64 lata. Mieszkam w trzypokojowym mieszkaniu z synem, synową i jedynym wnukiem. Krótko mówiąc, zaproponowałam synowi wykonanie testu na ojcostwo w zamian za prezent w postaci mojego mieszkania. Synowa od początku była temu przeciwna.
Syn ożenił się dość późno, bo miał prawie 40 lat. Jego wybranka jest od niego młodsza o dwanaście lat. Bez względu na to, jak bardzo próbowałam go przekonać, żeby się z nią nie żenił, on mnie nie słuchał. Nie miała najlepszej reputacji. Od przyjaciół słyszałam, że dość często zmieniała partnerów. Nie dziwcie się, że nie chciałam mieć takiej synowej.
Niestety, kiedy okazało się, że Iza jest w ciąży, nie było innego wyjścia, trzeba było zorganizować wesele. Żyje nam się razem znośnie. Staram się zachowywać w neutralny sposób wobec wybranki syna. Czasem jednak muszę przypomnieć jej, gdzie jest jej miejsce. Chciała na mnie zrzucić opiekę nad dzieckiem, ale stanowczo dałam jej do zrozumienia, że to jej dziecko i na niej spoczywa obowiązek wychowania go.
Sąsiedzi często pytali mnie, czy jestem pewna, że mój syn jest biologicznym ojcem tego dziecka. Zwracali uwagę, że mój wnuk nie jest podobny do ojca. Machałam na to ręką i mówiłam, że w tym wieku dzieci bywają podobne tylko do siebie. Niestety każde takie pytanie sprawiało, że czułam się coraz bardziej podejrzliwa. Zaczęłam się zastanawiać, czy nie mają racji.
W trakcie jednego ze wspólnych obiadów mój syn powiedział, że powinnam zapisać swoje mieszkanie jego synowi, jako jedynemu wnukowi. Zażartowałam, że zrobię to, jeśli dostanę wyniki badań DNA. „Gdy tylko pojawi się dokument potwierdzający, że jest to syn mojego syna, natychmiast sporządzę dla niego testament” – powiedziałam.
Moja synowa poczuła się urażona. Zaczęła mi zarzucać podejrzliwość i uprzedzenia, a potem stwierdziła, że powinnam przebadać sobie głowę, bo na pewno jest z nią coś nie tak. Padło wiele innych, równie „miłych” słów.
Syn spojrzał na mnie z wyrzutem i odszedł od stołu urażony. No, powiedz mi, co powiedziałem? Całkiem normalne wymaganie, prawda? Dlaczego tak zareagowała? Jeśli nie miałaby nic do ukrycia, z pewnością zgodziłaby się na przeprowadzenie badań. Następnego dnia ani syn, ani synowa się do mnie nie odezwali.
Podczas kolacji próbowałam z nimi rozmawiać, ale powiedzieli mi, że skoro „powiedziałam coś takiego”, to lepiej będzie, jeśli zamieszkają osobno. Nie uspokoiło mnie to. Wprost przeciwnie, mam jeszcze większe obawy.
Teraz myśl o nieślubnym wnuku nie daje mi spać w nocy. Pomyślałam, że zrobię badania w tajemnicy, ale boję się wyniku testu. Jak teraz z tym żyć? Doradźcie, jak rozumieć takie zachowanie synowej?
To też może cię zainteresować: Wyszło na jaw, co widzowie TVP naprawdę myślą o rewolucyjnych zmianach w „Pytaniu na Śniadanie”. Badania sondażowe dały zaskakujący wynik. O co chodzi
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Z życia wzięte. Teściowa nie chce płacić za dodatkowe lekcje naszego syna. "Dawałam pieniądze na konkretne lekcje"