24 lutego 2022 roku życie każdego Ukraińca wywróciło się do góry nogami. Rosja rozpoczęła wojnę na pełną skalę, którą nazwała „operacją specjalną”. Polska jako pierwszy kraj wyciągnęła pomocną dłoń do Ukrainy i Ukraińców. Dziś chcemy podzielić się dwoma ukraińsko-polskimi historiami. Historia ratowania ludzi i niesamowitej życzliwości.
Iryna, Berdyansk
Dwa miesiące temu ciągle biegałam do piwnicy. Razem z mamą i dwójką dzieci. Podczas każdej syreny tam biegliśmy. Nasze miasto jest okupowane. Moje ulubione miejsca są deptane przez nieproszonych złych ludzi. Ci, którym nie udało się opuścić miejsca 24 lutego, zostali zmuszeni do poruszania się po mieście, pod okiem ludzi z karabinami.
Gazu nie było, w pomieszczeniu było 3-8 stopni ciepła. Nie można ogrzewać urządzeniami elektrycznymi, ponieważ sieć energetyczna nie była w stanie wytrzymać napięcia. Gotowaliśmy wszystko na elektrycznych płytach indukcyjnych. Ale po kolei... Inaczej wszyscy byliby bez prądu i wody (bo pompy bez prądu nie działają).
Fabryka chleba pracowała już ostatnimi oddechami. Po chleb były długie kolejki. Można było płacić tylko gotówką. I nie było gdzie wypłacić pieniędzy. Kolejki do bankomatów ustalane były z kilkudniowym wyprzedzeniem.
Powracam wspomnieniami...
Miasto jest sparaliżowane. Wszyscy, którzy próbowali wyjechać, zniknęli. A potem wolontariusze znaleźli ich martwych w ich spalonych samochodach. To było okropne.
16 marca zaczęły działać „zielone” korytarze. Cóż, jak zielony… to było bardziej jak „jeśli masz szczęście, to dotrzesz tam żywy”. Tego dnia odłamek "Gradu" wleciał do konwoju samochodów, ponieważ w pobliżu toczyły się walki. Pięć osób zostało rannych, w tym dziecko. Przerażało to wszystkich. Wiedziałam, że muszę wyjechać, choć spokojnie w mieście.
Ale ta cisza jest zła i podstępna. Czekało na mnie kolejne zadanie: znaleźć paliwo do mojego samochodu. Miałam szczęście, bo byli dobrzy ludzie i nie tylko sprzedali, a oddali puszkę benzyny. To wystarczyło, aby dostać się w bezpieczne miejsce.
Noc przed wyjazdem okazała się dla mnie równie przerażająca jak poranek 24 lutego. Podróż była jak sen: od strachu wyłączyłam wszystkie funkcje życiowe. Widzieliśmy konsekwencje niedawnej bitwy: podarte przewrócone wieże czołgów, pociski wbite w asfalt, spalone samochody…to jest niesamowicie okropne.
Nawet nie oddychali. W tym czasie wrogowie transportowali swój sprzęt. Tyle karabinów wycelowanych w nas!!! Ciągle gubiliśmy nasz konwój samochodów. Kierowcy bali się pojechać w złą stronę. Punktów kontrolnych było wiele, niektóre samochody sprawdzane były bardzo długo, niektóre zostały szybko wypuszczone.
Pamiętam przejeżdżanie przez pole minowe. To były 2 godziny horroru. Ale za tym polem widzieliśmy już naszą rodzimą flagę i bojowników naszej obrony. Każdy z nich przywitał nas i pomachał. Płakaliśmy! Byliśmy gotowi przytulić i pocałować każdego z nich. 200 km pokonaliśmy w 9 godzin.
Wieczorem byliśmy już w Zaporożu, gdzie spędziliśmy noc i pojechaliśmy pociągiem do Lwowa. Samochód musiał zostać porzucony w Zaporożu. A w pociągu było dużo ludzi. W przedziale było nas 11 osób, 6 z nas to dzieci. Brakowało wody, jedzenia też. Na korytarzach ludzie po kolei spali na podłodze. We Lwowie spotkali nas również i przez kilka godzin schronili nas bojownicy obrony terytorialnej. Jestem im wdzięczna!!! A już w Poznaniu moja rodzina spotkała się i schroniła u bardzo wrażliwej, życzliwej, współczującej rodziny.
Nigdy nie spotkałam się z tak wrażliwym stosunkiem. Płakali z nami. Dziękuję każdemu mieszkańcowi Polski!!! Polska wspiera, pomaga i współodczuwa z nami. To są tacy przyjaźni ludzie! Niech ten piękny kraj kwitnie! Ukraina jest Polsce wdzięczna!
Katarzyna, miasto Kijów
Historia mojej wojny zaczęła się w 2014 roku. Wtedy Rosja po raz pierwszy przyszła mnie "uwolnić". Do 2014 roku moja rodzina i ja mieszkaliśmy w Doniecku i żyliśmy całkiem dobrze. Donieck był pięknym i dynamicznie rozwijającym się miastem. Ale pewnego dnia wszystko się zmieniło.
Wtedy uciekliśmy przed wojną do Kijowa. Ja dobrze pamiętam 23 lutego. Ostatni dzień pokoju na Ukrainie. Wieczorem spotkałam się ze znajomymi, posiedzieliśmy chwilę w kawiarni i omówiliśmy plany na wiosnę.
Wszyscy chcieliśmy razem odpocząć i zobaczyć nowy kraj. 24 lutego obudziłam się słysząc dźwięk wybuchów. Ciężko pomylić te dźwięki z czymkolwiek, ale miałam nadzieję, że się mylę.
Moja mama powiedziała, że to wojna. Pamiętam, jak tata rozmawiał z przyjaciółmi, i oni zabrali nas ze sobą. Mój ojciec został w Kijowie i poszedł do obrony terytorialnej. Moja mama i ja pojechaliśmy do Żytomierza. Tam też było niespokojnie. W mieście były wybuchy, strzelano, leciały pociski. Pocisk zniszczył szkołę w pobliżu budynku, w którym mieszkaliśmy z rodziną. W innej części miasta nie było połowy ulicy, a szpital ogólny i położniczy zostały zniszczone.
Ważne informacje o pomocy Ukrainie: Obrońcom Ukrainy brakuje podstawowych produktów. Jedyny ratunek w Darczyńcach i Wolontariuszach
O tym się mówi: Wiemy, dlaczego storczyki nie kwitną i zrzucają liście. Oto sześć głównych błędów w pielęgnacji storczyków
Zerknij tutaj, to bardzo ważne wiadomości: Brytyjskie ministerstwo obrony narodowej informuje o ruchu białoruskich wojsk. Mają znaleźć się na granicy z Ukrainą