Piątkowa konferencja prasowa marszałka Sejmu i lidera Polski 2050, Szymona Hołowni, miała być okazją do omówienia najnowszych wydarzeń politycznych – zwłaszcza nadchodzącej rekonstrukcji gabinetu Donalda Tuska. Zamiast spokojnego briefingu, dziennikarze i zgromadzeni świadkowie byli świadkami nietypowego incydentu, który wyraźnie zaskoczył głównego bohatera spotkania.
Jednym z kluczowych tematów poruszanych przez Hołownię była kwestia ewentualnych zmian w rządzie po zapowiedzianej przez premiera rekonstrukcji. Lider Polski 2050 odniósł się do nominacji Adama Szłapki na rzecznika rządu i zaznaczył, że jego formacja poważnie myśli o większym udziale w Radzie Ministrów.
– Jest jeszcze za wcześnie, żebyśmy podejmowali w tej sprawie decyzje, ale myślę, że pani minister Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz byłaby bardzo dobrą kandydatką na wicepremiera – stwierdził Hołownia.
Jak dodał, rozmowy z koalicjantami będą kontynuowane, jednak stanowczo zaznaczył, że będzie „walczył o wicepremiera dla Polski 2050”. Pytany przez dziennikarzy, czy sam chciałby objąć funkcję w rządzie, uciął spekulacje jednym zdaniem: „Do rządu się nie wybieram”.
Konferencję zakłócił nieoczekiwany incydent. W trakcie wystąpienia Hołowni, z tłumu wyłonił się mężczyzna, który – ku zaskoczeniu wszystkich – zawołał do polityka po angielsku:
“Brawo! Mój przyjaciel. Jesteś najlepszym człowiekiem na świecie!”
Zaskoczony, lecz zachowujący zimną krew marszałek odpowiedział z uśmiechem:
– Nie, nie jestem. Ty jesteś! Pozwól mi być drugą najlepszą osobą. Dziękuję bardzo.
Atmosfera na chwilę się rozluźniła, lecz chwilę później intruz znów próbował przejąć uwagę dziennikarzy. Hołownia – znany z poczucia humoru – w końcu zdecydował się na bardziej stanowczą reakcję:
– To zabawne, że to nie jest twoja konferencja, tylko jednego z najlepszych ministrów w tym rządzie. Później, bo teraz jesteśmy zajęci – powiedział z widoczną irytacją.
Mężczyzna, który początkowo wylewnie chwalił Hołownię, nagle zmienił ton i oznajmił, że mu... nie ufa. Sytuację podsumował sam marszałek z nutą ironii:
– Przyszedł elektorat i wypowiedział się w języku obcym.
Choć incydent mógłby zostać uznany za marginalny, stał się symbolicznym zwieńczeniem konferencji, która – zamiast jedynie analizować polityczne strategie – pokazała, jak trudne może być kontrolowanie przekazu, gdy na scenę wkracza „nieautoryzowany głos ludu”.
Nie zmienia to jednak faktu, że Hołownia zdołał przekazać kluczowy komunikat: jego formacja chce mieć silniejszy głos w rządzie. A o tym, czy uda się doprowadzić do nominacji Pełczyńskiej-Nałęcz na stanowisko wicepremiera – zadecydują rozmowy koalicyjne w nadchodzących tygodniach.
To też może cię zainteresować:
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: