Mówiłam, żeby nie ciągnęła go do urzędu stanu cywilnego, bo to się źle skończy, ale ona mnie nie słuchała, myślała, że jest najmądrzejsza. Może się wydawać, że cieszę się z problemów mojej córki, ale tak nie jest. Nie ma w tym radości, ale jest zmęczenie i irytacja. Bo kiedy to wszystko się zaczęło, powiedziałam jej, że jest głupia.
Gosia zawsze musiała sama doświadczyć każdej sytuacji na własnej skórze, zanim uwierzyła i przyjęła coś do wiadomości. Dopóki sama się nie przekonała, nie potrafiła tego zrozumieć i szybko o tym zapominała.
Niestety, jej dzieciństwo się skończyło, ale jej nawyk sprawdzania wszystkiego na sobie pozostał. Ostatnią globalną przygodą, było małżeństwo. Ona chciała wyjść za mąż, ale pan młody nie. Obserwowałam to i zdałam sobie sprawę, że Paweł nie potrzebował tych wszystkich poważnych związków. Wolał spędzać czas z przyjaciółmi, pić i dobrze się bawić.
Gosia natomiast, planowała swój ślub i przyszłe życie rodzinne od drugiego roku. Często musiałam słuchać myśli mojej córki o tym, jak ona i Paweł będą żyć. Że pobiorą się, wynajmą mieszkanie i będą mieli dziecko w takim a takim czasie.
Miała wszystko zaplanowane. Córce nie przyszło do głowy, że dobrym pomysłem byłoby zapytać Pawła, czego pragnie. Im bardziej zbliżała się data ślubu, tym bardziej stawało się jasne, że on nie chce się żenić. Najwyraźniej był coraz bardziej obciążony tym związkiem, nie próbował już się pogodzić i ogólnie bardzo lekko podchodził do kłótni. Z drugiej strony, Gosia robiła wszystko, co w jej mocy, by utrzymać ten związek przy życiu.
Kiedy płakała w kuchni, że Paweł ma wszystko gdzieś, że to ona wszystko dźwiga, cieszyłam się, że w końcu dotarła do niej ta jasna myśl. Miałam nadzieję, że następną myślą będzie to, że ten związek się wyczerpał i że nadszedł czas, aby go zakończyć. Paweł nie wydawał mi się wymarzonym zięciem, bo dość luźno podchodził do związku z Gosią.
On sam był bardziej zainteresowany zrelaksowanym stylem życia. Nie chciał niczego osiągnąć, nie miał ambicji. Nie spieszyło mu się nawet do wyprowadzki z domu rodziców. Być może po prostu nie miał motywacji, ale córka nie chciała dostrzec oczywistości i słuchać rozsądnych rad. Zdecydowała, że Paweł powinien zostać jej mężem, a sposób, w jaki to osiągnie, był sprawą oczywistą. Zamierzała to zrobić w staroświecki sposób — poprzez nagłą ciążę. Byłam temu kategorycznie przeciwna. Dzieci powinny rodzić się w rodzinie, a nie rodzina powinna rodzić się poprzez dzieci.
To manipulacja, która nigdy nie kończy się dobrze. Moja córka chciała zmusić Pawła do małżeństwa, a ja ciągle ją odwodziłam od tego, aż pewnego dnia powiedziała, że jest już za późno, bo jest w ciąży. Moja córka zamierzała poczekać, aż będzie za późno, aby rozwiązać sytuację i dopiero wtedy powiedzieć swojemu narzeczonemu.
Paweł nie był zadowolony z perspektywy ślubu i zostania ojcem, ale pod naciskiem rodziców zdecydował się ożenić, aby "wszystko było po bożemu". Gosia promieniała szczęściem, osiągnęła swój cel. Życie rodzinne okazało się zupełnie inne od tego, co sobie wyobrażała. Paweł stara się rzadziej bywać w domu. Zostaje do późna w pracy, spotyka się z przyjaciółmi, jeździ do rodziców. A jak jest w domu, to albo ogląda telewizję, albo grzebie w telefonie. Moja córka przychodzi i regularnie narzeka, że jest jej ciężko samej z dzieckiem, że mąż nie pomaga w pracach domowych, często się kłócą.
Nie ma wystarczająco dużo pieniędzy, dziecko jest kapryśne, ogólnie to, co sobie wymyśliła, nie wytrzymało rzeczywistości. Staram się pomagać Gosi tak bardzo, jak to możliwe, bo w końcu jest moją córką, ale moja cierpliwość też się kończy. Słuchanie jej narzekań na sytuację, którą sama sobie stworzyła, jest męczące. Oferuję jej wyjście z sytuacji — rozwód, alimenty, powrót do domu, a my będziemy ją wspierać i jej pomagać. Ale ona woli narzekać.
Zerknij: Taką emeryturę otrzymuje Krystyna Pawłowicz. "Długimi okresami pracowałam na dwóch i trzech etatach"
Nie przegap: Nowy odcinek "Żona dla Polaka" budzi emocje. Zaskakujące wrażenia uczestniczek