Mieszkam z moim mężem Michałem od 12 lat — pobraliśmy się, gdy byliśmy na ostatnim roku studiów. Oczywiście w tamtym czasie nie mieliśmy dokładnie nic: oboje mieszkaliśmy w akademiku.

Najpierw wynajęliśmy pokój, potem mieszkanie, a na 3. roku naszego wspólnego życia, kiedy oboje dostaliśmy pracę za mniej więcej odpowiednią pensję, wzięliśmy kredyt hipoteczny, który spłaciliśmy do 2017 roku.

W 2017 roku urodziło nam się drugie dziecko — Andrzej. Ponieważ miałam kilka urlopów macierzyńskich i, będę szczera, pomimo tego samego wykształcenia — mój mąż jest znacznie bardziej doświadczony i mądrzejszy ode mnie, więc na drabinie kariery zaszedł bardzo daleko, a ja jestem bardziej zaangażowana w dzieci i prace domowe.

Oczywiście dwójka dzieci jest bardzo droga, a ja chcę żyć pełnią życia: z wakacjami, prezentami itp. Dlatego w 2019 roku wróciłam do pracy, ale główna aktywność jest w domu — z kilkoma wyjazdami do biura w ciągu tygodnia.

Nasze dzieci są dość niezależne, więc nawet jeśli nie ma mnie cały dzień, moja starsza córka Polina opiekuje się Andrzejem. Ta idylla trwała dokładnie do momentu, gdy matka mojego męża, Aldona, postanowiła przeprowadzić się do Warszawy!

W swoim rodzinnym mieście sprzedała swoje mieszkanie i działkę. Pieniądze te wystarczyły na około 3/4 mieszkania na przedmieściach Warszawy, które zostało kupione na etapie budowy. Do tego czasu mieszkała z nami w naszym domku letniskowym, a potem z nami w naszym mieszkaniu.

Oczywiście nie było łatwo się dogadać, ale tak naprawdę nie o tym teraz mówimy. Największa, jak to się mówi, zabawa zaczęła się, gdy przeprowadziła się już do swojego mieszkania i zaczęła mieszkać w Warszawie na pełny etat. W tym momencie zdała sobie sprawę, że jej emerytura, niestety, nie wystarcza w stolicy. Od tego momentu zaczęliśmy się bardzo poważnie kłócić, ponieważ jej argumenty były sprzeczne z moimi.

Mogła mi spokojnie powiedzieć: "Wychowałam i wykarmiłam Michała. Teraz on nie tylko zarabia pieniądze dla ciebie, ale też pomoże mi!"

Tutaj trzeba po prostu zrozumieć, o czym mówimy. To jedno, jeśli chodzi o jedzenie lub zakwaterowanie — nie ma problemu, możemy pomóc z pieniędzmi. Ale tutaj mówimy o ambicjach: kupić nowe meble do mieszkania, wyższej jakości; pojechać nad morze nie na wycieczkę na Krupówki, ale do dobrego hotelu w Turcji.

Ja z kolei realizuję interesy moich dzieci i mojego męża, a ponieważ nasza kieszeń nie jest z gumy, musiałam odłożyć jej pragnienia na bok i określiłam sytuację w następujący sposób: "Albo będziesz skromniejsza w pragnieniach i potrzebach, albo drzwi tego domu dla ciebie są zamknięte, ponieważ mój mąż i ja i moje dzieci planujemy życie na podstawie naszej własnej możliwości, która nie jest tak nieograniczona".

Teraz dogadujemy się całkiem dobrze i nie zapominamy pomagać naszym rodzicom — po prostu robimy to w odpowiedni sposób!


Nie przegap: Skromniejsza waloryzacja emerytur w 2025 roku. Co czeka seniorów

Zerknij: Wydano oficjalny komunikat w sprawie księżnej Kate. Znamy jego treść