Z jakiegoś powodu nikt nie przejmuje się faktem, że ta decyzja wpłynęłaby na moją rodzinę. Ale ja nie żałuję swojej decyzji, bo taką rodzinę miał mój brat. W pewnym momencie nasza mama sprzedała dwupokojowe mieszkanie babci i podzieliła pieniądze między mnie i mojego brata.
Oboje właśnie postanowiliśmy założyć rodziny, więc pieniądze by się przydały. Zaciągnęliśmy z mężem kredyt hipoteczny na jednopokojowe mieszkanie, a mój brat i jego żona postanowili nie zaciągać pożyczek, tylko włożyć pieniądze pod materac i oszczędzać na zakup mieszkania.
Razem z mężem ciężko pracowaliśmy, aby jak najszybciej spłacić kredyt hipoteczny. Było dla nas jasne, że będzie nam ciasno w tym mieszkaniu, gdy dzieci zaczną chodzić do szkoły. Nasz plan zakładał zamknięcie kredytu hipotecznego na kawalerkę, sześć miesięcy przerwy, a następnie zaciągnięcie kredytu hipotecznego na dwupokojowe mieszkanie.
Zaczęliśmy wynajmować kawalerkę, aby ułatwić sobie spłatę drugiego kredytu hipotecznego. Udało nam się. Teraz mieszkamy w naszym dwupokojowym mieszkaniu, opłata, w tym czynsz, jest całkiem przystępna, więc pomyśleliśmy o posiadaniu dziecka, bo teraz możemy sobie na to pozwolić.
Postanowiliśmy tym razem nie rozbijać banku, płacić minimalną ratę i powoli oszczędzać na urlop macierzyński, aby w razie siły wyższej mieć przynajmniej jakieś pole manewru. Mój brat nie nabył jeszcze mieszkania. On i jego żona z powodzeniem wydali pieniądze przekazane im przez matkę.
Zmienili smartfony, pojechali na wakacje i przez jakiś czas niczego sobie nie odmawiali. Pieniądze się skończyły, ale nic przydatnego nie zostało kupione. Ale mój brat nie był smutny: "Co widziałeś oprócz kredytu hipotecznego? Podróżowaliśmy, żyliśmy do syta, a teraz będziemy powoli oszczędzać na mieszkanie".
Nie kłóciłam się, to ich życie, więc niech sami zdecydują. Moja matka również nie głosiła żadnych moralnych lekcji, uważała swoją misję za zakończoną. Ale mój brat i jego żona mieli problemy z oszczędzaniem. Najpierw nie pozwolono im zarabiać, potem żona brata straciła pracę, a następnie zaszła w ciążę.
Brat nie mógł żyć tylko z pensji, wynajmując dom i utrzymując ciężarną, bezrobotną żonę. Więc on i jego żona poprosili o zamieszkanie z matką, która miała trzyletnie dziecko. Moja matka nie była zadowolona z tej perspektywy, ale nie odmówiła.
Mieszkali tam przez sześć miesięcy. Relacje mojej matki z synową nie układały się. Podczas wspólnego pobytu z bratem dziewczyna przyzwyczaiła się do zupełnie innego stylu życia, a z matką nie dawała rady.
Musiała sprzątać, gotować i słuchać moralizatorstwa. Moja matka jest raczej surową osobą, w wyniku czego żona mojego brata zwariowała i zamieszkała ze swoimi rodzicami. Mój brat oczywiście zamieszkał z nią. Ale nie mógł długo żyć na terytorium swojej żony.
Jego relacje z teściową również nie układały się najlepiej. Próbowały wyprać mu mózg, że czas kupić lub wynająć własne mieszkanie, bo jest mężczyzną, musi. Nie wiem, gdzie podziały się mądre rady mojej teściowej, gdy nowożeńcy stracili szansę na zakup własnego mieszkania.
W końcu mój brat wpadł w panikę i zamieszkał z naszą mamą, podczas gdy jego żona została u swoich rodziców. Wtedy mój brat wpadł na pomysł, aby wyjść z tej sytuacji — musiałam go wpuścić do naszego jednopokojowego mieszkania. Nie, nie dla pieniędzy, ale po prostu dlatego, że był moim bratem, potrzebował pomocy.
Moja mama poparła pomysł mojego brata. Powiedziała, że muszę pomóc, bo inaczej rodzina brata się rozpadnie, a oni niedługo będą mieli dziecko. Nie spodobała mi się ta propozycja. Wyjaśniłam, że pieniądze z wynajmu mieszkania idą na spłatę kredytu hipotecznego, a ja i mój mąż oszczędzamy na urlop macierzyński. Ale moja matka powiedziała, że nie jestem jeszcze w ciąży, że możemy poczekać, a mój brat nie ma dokąd pójść.
Byłam oburzona taką postawą — mogłam poczekać. Ale jak długo mam czekać? Przez tyle lat mój brat i jego żona nie byli w stanie ułożyć sobie wspólnego życia, a teraz będę musiała czekać, aż mój nienarodzony siostrzeniec osiągnie pełnoletność. I nie jest jasne, dlaczego mój brat popełnił błąd, a ja muszę wziąć za to odpowiedzialność...
Mieliśmy absolutnie równe warunki startowe. Ktoś pracował, a ktoś wygrzewał się na plaży, a teraz muszę pomóc. Odmówiłam, a kilka tygodni później zadzwoniła do mnie mama i lodowatym tonem oznajmiła mi, że żona mojego brata złożyła pozew o rozwód — cieszysz się? - z czego mam się cieszyć? - nie zrozumiałam — że zrujnowałaś rodzinę brata przez swój egoizm — warknęła mama i się rozłączyła.
Teraz ani brat, ani mama się ze mną nie kontaktują. Mój mąż i ja zrobiliśmy zbyt wiele dla własnego dobra, by uszczęśliwiać kogoś innego. Jeśli nie chcą się komunikować, niech się nie komunikują, to nie mój problem.
Nie przegap: Z życia wzięte. "Mama wolała jechać na wakacje, niż pomóc mi": To sporo mówi o jej miłości
Zerknij: Iza Małysz przeszła istne piekło. Oskarżeniom o romans nie było końca. I to jeszcze z kim