Nie mieliśmy z mężem własnego kącika, więc zaraz po ślubie zaczęliśmy się zastanawiać nad kredytem hipotecznym. Chcieli wziąć mieszkanie dwupokojowe, bo na większe nas nie stać, a w mieszkaniu jednopokojowym z dzieckiem będzie ciasno. Rodzice mojego męża i mama mają mieszkania, ale o spadku nawet nie myśleliśmy, niech żyją długo, sami z tego wyjdziemy.
Moja mama rok po ślubie przeszła na emeryturę i zaczęła aktywnie uczestniczyć w życiu naszej rodziny. W niektórych momentach nawet zbyt aktywny. Temat kredytów hipotecznych nie był tajemnicą, więc moja mama też była tego świadoma, ale kategorycznie sprzeciwiała się jakimkolwiek pożyczkom i zobowiązaniom wobec banków. Powiedziała, że wpędzimy się w niewolę, a jeśli coś się stanie, zostaniemy bez mieszkania.
Mama nie była w stanie nam pomóc finansowo. Nie miała żadnych oszczędności, utrzymywała się z emerytury. Nie wyciągnęła od nas pieniędzy, za co bardzo jej dziękuję. Choć mama długo nie poruszała tematu zakupu mieszkania, nagle zaproponowała opcję, która wcześniej nawet nie była brana pod uwagę.
Stwierdziła, że mogłaby oddać nam swoje mieszkanie, a my kupilibyśmy jej jednopokojowe mieszkanie na tym odludziu.
"To wam, młodym, zawsze czegoś brakuje, ale ile mi potrzeba? Są tam sklepy i dostępna jest komunikacja miejska. Nie jestem ograniczony czasem, więc wybiorę się na spacer. A fakt, że przestrzeń życiowa jest niewielka, jest nawet dobry, bo sprzątania jest mniej" - powiedziała.
Kilka razy rozmawiałam z mamą, żeby sprawdzić, czy jest pewna swojej decyzji. Tyle lat mieszkała w jednym miejscu, a teraz wyprowadza się i przeprowadza, w jej wieku takie zmiany to duży krok. Moja mama gorąco mnie przekonywała, że nie ma w pobliżu koleżanek i nie ma za kim tęsknić. A z nowego miejsca dotrze wszędzie.
Rozmawialiśmy z mężem, wszystko przedyskutowaliśmy, rozważyliśmy i zdaliśmy sobie sprawę, że propozycja mojej mamy była idealna. Jej mieszkanie jest w dobrej lokalizacji, wszystko, czego potrzebujesz, jest w odległości spaceru, jest bezpośredni autobus do pracy lub dwadzieścia minut spacerem. Oczywiście trzeba będzie przeprowadzić remont i kupić meble, ale o tym z czasem przekonamy się, że mama nie będzie w stanie fizycznie wszystkiego wnieść do nowego mieszkania.
Mieszkanie kupiliśmy w trzy miesiące. Mama podróżowała z nami i podziwiała widoki z okna. Są tam jeszcze niezagospodarowane pola. Podobała jej się mała liczba samochodów, czyste powietrze i odległość od głównych dróg. Ogólnie mojej mamie podobało się wszystko. Podobało jej się także samo mieszkanie.
Przez kolejne dwa miesiące wprowadzaliśmy drobne remonty w nowym mieszkaniu, powoli przenosiliśmy rzeczy mamy, pomagaliśmy jej się zadomowić, potem sami przeprowadziliśmy się do jej mieszkania i tam dokonywaliśmy remontów. W tym momencie okazało się, że jestem w ciąży. Choć nie planowaliśmy tego tak szybko, uznaliśmy, że to przeznaczenie, wszystko ułożyło się jak najlepiej.
Kiedy byłam w ciąży, moja mama była zadowolona z mieszkania. Kiedy poszłam na urlop macierzyński, zaczęłam często do niej chodzić, jest tam naprawdę świeże powietrze i mało ludzi i samochodów. Są miejsca, gdzie można spacerować.
Ja też się cieszyłem, że wszystko tak się ułożyło. No więc urodziłam, synek miał już trzy miesiące, mama coraz częściej zaczęła podnosić temat, że coś w jej mieszkaniu jest nie tak. Okazało się, że do szpitala miała długą drogę, dom znajdował się na obrzeżach cywilizacji, a samo mieszkanie było ciasne, nie można było w nim oddychać.
"Przecież nie wyrzucę was na ulicę! W tym mieszkaniu macie wszystko co potrzebne do życia: woda, ogrzewanie, gaz. Dziecko jest jeszcze małe, pomieścicie się, a potem zaciągniecie kredyt hipoteczny, jak chcieliście.
"Jestem teraz na urlopie macierzyńskim, mój mąż pracuje sam, jaki kredyt hipoteczny? Do tego stamtąd mąż będzie miał daleko do pracy, a w pobliżu nie ma przedszkola, nic!".
Oskarżyła nas, że zmusiliśmy ją do przeprowadzki na odludzie. Sama poruszyła ten temat, a teraz to my jesteśmy winni. Przypomniała też, że według dokumentów to dwupokojowe mieszkanie nadal należy do niej, więc ma pełne prawo tu mieszkać.
Na pytanie, jak moglibyśmy dostać kredyt hipoteczny, gdybyśmy włożyli wszystkie pieniądze w mieszkanie, mama ze zdziwieniem uniosła brwi i odpowiedziała, że sprzedamy to mieszkanie i za zarobione pieniądze kupimy kolejne z kredytem hipotecznym. Pytanie, gdzie będziemy w tym czasie mieszkać, pozostaje bez odpowiedzi.
Nie chcę rozmawiać z mamą, ale ona nie rozumie, dlaczego jestem obrażona. Chce tylko odzyskać własne mieszkanie. To wszystko.
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Nie chcę widzieć teściowej u nas w domu, ona zawsze wszystko zmienia na swój sposób". Rozmowa z nią nie ma sensu
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Małgorzata Rozenek-Majdan zaskoczyła internautów. Ciężko ją rozpoznać na najnowszych zdjęciach
O tym się mówi: Iga Świątek nie kryje radości. Znowu ją to spotkało. Wspaniałe