Bardzo się cieszę, że mój mąż ma taki kontakt z rodzicami. Są gotowi nosić go, dorosłego mężczyznę, na rękach i chodzić na palcach, aby nie zakłócać jego odpoczynku. Jest tam królem i ucieka od domowych obowiązków. Wiele spraw odkłada się na później, bo mąż jedzie odpocząć do rodziców.
Nawet w czasach naszego narzeczeństwa byłam pod wrażeniem tego, jak traktują go jego rodzice. Trzęsą się nad nim, jakby był malutkim chłopcem, a przecież to dorosły facet! Za każdym razem, kiedy wracał do domu, nawet jeśli nie było go w nim przez kilka godzin, witali go z taką miłością, jakby nie było go przez długie miesiące. To jest po prostu jakiś cyrk!
Przyzwyczaił się, że w domu nic nie robi. Mama robi mu kanapki, naleje herbatę, upiecze ciasto, a nawet przygotuje kąpiel. Niestety mój mąż liczył na to samo z mojej strony, ale przecież ja nie jestem jego rodzicem i nie zamierzam go niańczyć. Jest dorosły i tak powinien się zachowywać.
Przyjęcie roli dorosłego wywołało jego oburzenie. Wykonywanie domowych obowiązków go przerastało. W końcu przestał nawet próbować i zaczął uciekać z domu do rodziców. Mówił: „Muszę pomóc rodzicom” i wychodził. Wieczorem dzwonił, że ma bardzo dużo pracy i wróci dopiero jutro.
Wracał na drugi dzień, oczywiście bardzo zmęczony. Choć wiem na pewno, że rodzice na pewno nie nadwyrężali jego sił, bo dla nich to wciąż delikatny chłopiec. Na początku przymykałam na to oko, mając nadzieję, że to tylko przejściowe problemy. Niestety szybko okazało się, że mój mąż nie zamierza zaprzestać swoich ucieczek do rodziców.
Postanowiłam odbyć z nim rozmowę, ale mężczyzna obstaje przy swoim. Krytykuje mnie, że zabraniam mu pomagać jego rodzicom, obwiniając mnie o brak serca. Wytrzymałam zaledwie przez pół roku i w końcu zadzwoniłam do teściowej. Myślałam, że zrozumie mnie, jak kobieta kobietę. Były to jednak próżne nadzieje.
"Co mogę zrobić?" - stwierdziła teściowa. "Przecież nie wypędzę syna z własnego domu. Zresztą nie wiem, czy nie wymagasz od niego zbyt wiele?".
"Proszenie go o umycie naczyń jest proszeniem o zbyt wiele? Po pracy podchodzę do domu, gotuję jedzenie, a potem proszę o umycie naczyń. Wydaje mi się, że jest to całkiem sprawiedliwy podział obowiązków" - powiedziałam.
"Jesteś dziewczyną, potrafisz lepiej i mądrzej zmywać naczynia! A Wojtuś tak bardzo męczy się w pracy. Chce odpocząć w domu, wiesz?" - teściowa nie zamierzała zmienić swojego stanowiska.
"A ja nie chcę odpocząć po pracy? Czy dorosłemu mężczyźnie też muszę wycierać nos? Jeśli chciałabym mieć bezużyteczne stworzenie w domu, wzięłabym psa!" - powiedziałam i rozłączyłam się.
Rozmowa z teściową nie pomogła. Pomocna okazała się dopiero kłótnia, w której zagroziłam mężowi rozwodem. Działało to, niestety tylko przez jakiś czas, ale niedawno zdecydowaliśmy się na remont mieszkania. Żadnych prac na dużą skalę, tylko naprawy kosmetyczne.
Mój mąż zerwał ze mną tapetę, ale kiedy przyszedł czas na przyklejenie tapety, mój ukochany powiedział, że zachorował i żeby nie przeszkadzać w remoncie, pojedzie do rodziców. Zachorował, tak?! Chyba na chorobę nazywaną lenistwem!
Oznacza to, że będę tapetować sama, a mąż wróci, gdy wszystko będzie gotowe. Powiedziałam mężowi, że jeśli teraz mnie opuści i pojedzie odpocząć do matki, to powinien od razu zabrać wszystkie swoje rzeczy, bo tym razem naprawdę złożę pozew o rozwód.
„Wrócę, kiedy ochłoniesz” – powiedział mój mąż.
Nie wrócisz, kochanie. Zmienię zamki. Mieszkaj dalej z rodzicami, dorosłe życie nie jest dla ciebie!
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Musimy wysłać gdzieś twoją mamę, żeby zwolniła pokój": powiedziała synowa
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Smutna prawda o ostatnich dniach Zbigniewa Wodeckiego. Prawdę zdradza Olga Bończyk