Monika Richardson niespodziewanie dołączyła do grona celebrytów, którzy ostro krytykują swoje emerytury. Najnowsze wyliczenia świadczeń, które niedawno otrzymała Monika Richardson, była żona Zbyszka Zamachowskiego, zaskoczyły ją i wprawiły w osłupienie. Dziennikarka wyraża żal, że prawdopodobnie będzie musiała pracować, póki będzie miała siłę do tego.


Temat emerytur polskich gwiazd powraca cyklicznie do mediów, przede wszystkim dzięki narzekaniom kolejnych celebrytów, którzy nie są zadowoleni z kwot, jakie im przypisano.
Swego czasu głośno było o skargach Maryli Rodowicz czy Krzysztofa Cugowskiego, którzy wyrażali niezadowolenie z niskich kwot swoich świadczeń, sugerując konieczność długotrwałej pracy, informuje Pomponik.


Teraz do tego grona dołączyła Monika Richardson. Była "pani Zamachowska" nie kryje swojego rozgoryczenia tym, jakie pieniądze będzie mogła otrzymać. W rozmowie z Jastrząb Post ujawniła kwotę: "Mam obliczony kapitał początkowy, moja emerytura na tzw. dzień dzisiejszy wynosiłaby 1300 złotych, więc wszystko jest jasne, że muszę mieć tzw. własne środki" - wyznała w rozmowie.


Dodatkowo podkreśliła, że już zaakceptowała konieczność pracy "do momentu, gdy będzie to fizycznie możliwe", aby uniknąć konieczności żmudnego liczenia każdej złotówki i obaw o finansową przyszłość. "Jeśli zdecydowałabym się na emeryturę, nie mam wątpliwości, że albo nie przeżyłabym, albo musiałabym zacząć sprzedawać rodzinne nieruchomości" - dodała.


Richardson zakończyła, stwierdzając, że w jej przypadku życie na emeryturze wiązałoby się z ciągłym liczeniem pieniędzy i niepewnością finansową każdego dnia, co nie jest atrakcyjną perspektywą dla kogoś, kto zbliża się do sześćdziesiątki.

To też może cię zainteresować: Aleksander Sikora stawia kropkę nad "i". W tle Małgorzata Tomaszewska

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Emocjonalny powrót księcia Harry'ego. Wycisnął z siebie tylko 4 słowa