Jak informuje portal "Pomponik", do sądu trafił właśnie akt oskarżenia przeciwko Tomaszowi Lisowi. Dziennikarzowi postawiono poważne zarzuty, które dotyczą okresu, kiedy był naczelnym "Newsweeka". Poznajcie szczegóły!

Tomasz Lis z zarzutami

Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie przekazał, że 17 lipca bieżącego roku przekazano do sądu akt oskarżenia przeciwko Tomaszowi Lisowi. Były naczelny "Newsweeka" oskarżony jest o reklamowanie napojów alkoholowych, co jest niezgodne z przepisami ustawy o wychowaniu w trzeźwości i o przeciwdziałaniu alkoholizmowi.

Reklama ta miała się znaleźć w dodatku do "Newsweeka" w okresie od 27 listopada do 3 grudnia 2017 roku. W bezpłatnej ulotce znajdowały się różne alkohole ze "wskazaniem znaków towarowych, symboli graficznych, a także cen i odnośników do stron internetowych dystrybutorów, które zaprezentowane zostały w bezpłatnym dodatku dołączonym do wskazanego tygodnika" - doprecyzował przedstawiciel prokuratury.

Tomasz Lis/YouTube @Tomasz Lis.
Tomasz Lis/YouTube @Tomasz Lis.

Dziennikarz nie przyznaje się winy

Z informacji przekazanych przez prokuraturę wynika, że dziennikarz nie przyznaje się do winy. Miał też złożyć wyjaśnienia, choć te miały się nie potwierdzić w toku prowadzonego śledztwa. Zawiadomienie w sprawie złożyła Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.

W związku z prowadzonym śledztwem Lis został skierowany na badania psychologiczne, co miało związek z 4 udarami, jakie dziennikarz przeszedł w przeszłości. Tomaszowi Lisowi grozi kara grzywny od 10 tysięcy złotych do nawet 500 tysięcy złotych.

Tomasz Lis/YouTube @Tomasz Lis.
Tomasz Lis/YouTube @Tomasz Lis.

Co sądzicie o całej sprawie?

To też może cię zainteresować: Nie tylko Sylwia Peretti straciła w wypadku syna. Bliscy pasażerów przerwali milczenie. Padły wyjątkowo mocne słowa

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Nie milkną echa wypadku na moście Dębnickim w Krakowie. "Widziałem niejeden wypadek drogowy, ale w tej skali jeszcze nie"

O tym się mówi: Do niewiarygodnych scen doszło na jednym z katowickich cmentarzy. "Wandale urządzili sobie biesiadę"