Jak informuje portal "Goniec", była pracownica firmy cateringowej zdecydowała się zabrać głos w sprawie posiłków przygotowywanych dla bydgoskiego szpitala. Opis praktyk opisanych przez kobietę może szokować.
Prawda o szpitalnym jedzeniu
Nie jest tajemnicą, że szpitalne jedzenie w naszym kraju nie cieszy się szczególnie dobrą opinią. Jakość serwowanych pacjentom posiłków pozostawia wiele do życzenia. W wielu placówkach medycznych już dawno zrezygnowano z prowadzenia kuchni. Zastąpił je catering prowadzony przez zewnętrzne firmy.
Jedną z placówek, która korzysta z cateringu, jest Wielospecjalistyczny Szpital Miejski im. dr. Warmińskiego w Bydgoszczy. To właśnie była pracownica firmy dostarczającej do placówki posiłki, zdecydowała się opowiedzieć o praktykach, jakie w jej pracy były na porządku dziennym.
Szokujące praktyki
Kobieta przyznała, że nie ona gotowała posiłki, ale była odpowiedzialna za ich wydawanie w szpitalu. Jak przyznaje, często dostarczano niepełne zamówienie. Przykładowo szpital zamawiał 30 kotletów, a catering dowoził tylko 15 sztuk.
"Mniej dowożono owoców czy jogurtów. Nawet ziemniaków brakowało, chociaż to podstawa drugiego dania. W dostawie w ogóle zostały pominięte. Ktoś zapomniał zamówić. Dolewanie wody do zupy było na porządku dziennym" - zdradziła kobieta w rozmowie z "Expressem Bydgoskim".
Firma zajmująca się dostawą posiłków do bydgoskiego szpitala stanowczo zaprzecza zarzutom w wydanym przez siebie oświadczeniu. Relacje kobiety nazywa próbą "wprowadzenia w błąd" oraz "podważenia dobrego imienia".
A wy, co o tym sądzicie?
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. Teściowa sprowadziła do domu synowej pomoc społeczną. Teraz syn się do niej nie odzywa
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Maciej Stuhr w dosadnych słowach zakpił z TVP. Aktor odwołał się do sytuacji z Igą Świątek podczas French Open. Co ma do zarzucenia dziennikarzom
O tym się mówi: Zaskakujące informacje obiegły media. Czy Małgorzata Rozenek-Majdan zamieni pracę w telewizji na politykę