Było wynikiem moich rodziców. Kochanych, troskliwych, ale toksycznie nadopiekuńczych. Wychowali mnie tak, jakby świat był pełen pułapek, a każda kobieta, która spojrzy na mnie życzliwie, miała niecne zamiary.

Pierwszą dziewczynę poznałem na studiach. Magda była mądra, ambitna i miała większe marzenia niż cały mój rodzinny dom. Byłem w niej zakochany po uszy, ale moi rodzice tylko na nią patrzyli, jakby była z innej planety. Za mądra, mówili. Za pewna siebie. Na pewno cię wykorzysta.

I ja, dwudziestolatek, nie umiałem powiedzieć im „nie”. Związek się rozpadł szybciej, niż powinien.

Potem była Ania. Delikatna, dobra, kochająca. Miałem wrażenie, że trafiłem na kobietę, którą mogłem poślubić bez zastanowienia. Mama jednak uznała, że Ania jest… za wysoka. "Jak to będzie wyglądało, synu? Kobieta wyższa od mężczyzny? Ludzie będą się śmiać!"

Brzmiało to absurdalnie, ale wtedy nie miałem odwagi się postawić. Rodzice mieli na mnie wpływ większy, niż ktokolwiek przypuszczał. Tłumaczyli mi, że robią to z miłości. Że wiedzą lepiej. Że chcą dla mnie dobra.

A ja wierzyłem.

Z kolejną partnerką było zawsze coś nie tak. Jedna miała za głośny śmiech, inna za małe ambicje. Jedna była „niewychowana”, bo powiedziała mojej mamie, że nie jada mięsa. Kolejna „zbyt pewna siebie”, bo ośmieliła się mieć własne zdanie w rozmowie przy obiedzie.

Z czasem kobiety zaczęły ode mnie uciekać, zanim jeszcze moi rodzice zdążyli wydać na nie wyrok. Byłem wiecznie rozdarty między tym, co czuję, a tym, co rodzice uważają za „stosowne”. A oni nigdy nie lubili dzielić się mną z kimkolwiek.

Ostatnia szansa pojawiła się przed moimi pięćdziesiątymi urodzinami. Poznałem Ewę, dojrzałą, ciepłą kobietę, która nie oczekiwała ode mnie specjalnego traktowania. Po prostu chciała bliskości. Ale rodzice uznali, że jest „za stara”, „za dużo przeszła”, „nie pasuje do naszej rodziny”.

Tym razem jednak chciałem walczyć. Powiedziałem im, że decyzja należy do mnie. Byłem gotów na bunt. Ale Ewa, widząc, jak się miotam, wycofała się sama.

"Nie chcę być kolejną, którą zniszczą twoi rodzice. Ty też na to nie zasługujesz" – powiedziała, pakując swoje rzeczy.

Nie zatrzymałem jej. Nie miałem w sobie siły.

Dziś mieszkam sam w dużym mieszkaniu, które rodzice zapisali mi jeszcze za życia. Oni odeszli kilka lat temu, a ja zostałem ze swoimi myślami i ciszą, która czasem aż dusi. Moi znajomi mają rodziny, dzieci, wnuki. Ja mam fotografie kobiet, które pozwoliłem odejść.

Kiedy patrzę na swoje odbicie w lustrze, widzę człowieka, który podporządkował całe życie cudzym lękom.
Widzę starego kawalera, którego nikt nie ukarał tak dotkliwie, jak własna uległość.

A najgorsze w tym wszystkim jest to, że rodzice zrobili to „z miłości”. I że ja przez lata wierzyłem, że to wystarczający powód, by zostać samemu.

To też może cię zainteresować: Takie wieści z domu Golców. Artystka pokazała, co się dzieje

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Ręce prezydenta przyciągnęły uwagę. Karol Nawrocki nie pozostawił tego bez komentarza