Był ciepły, uważny, słuchał mnie tak, jak nikt wcześniej. Po latach samotności miałam wrażenie, że znalazłam bratnią duszę – kogoś, kto naprawdę mnie rozumie. Każdy dzień z nim wydawał się być darem. Śmialiśmy się, rozmawialiśmy do późnej nocy, planowaliśmy wspólne wakacje. Zaczęłam wierzyć, że jeszcze można kochać i być kochaną.
Ale ta iluzja rozpadła się w jednej chwili. Pewnego popołudnia usłyszałam pukanie do drzwi. Kiedy je otworzyłam, stanęli przede mną policjanci. Ich poważne miny sprawiły, że serce podeszło mi do gardła. Najpierw myślałam, że chodzi o jakąś pomyłkę. A potem usłyszałam słowa, które zniszczyły wszystko: „Proszę pani, pański partner jest poszukiwany za oszustwa. Musi z nami pójść”.
Świat mi zawirował. On – ten czuły, dobry człowiek – nagle został brutalnie oderwany ode mnie i poprowadzony w kajdankach. Stałam w progu, nie mogąc uwierzyć w to, co widzę. Policja zaczęła przeszukiwać mieszkanie. Pytali mnie o dokumenty, konta, przelewy. Z każdą minutą docierało do mnie, że całe nasze wspólne życie było kłamstwem.
Okazało się, że byłam tylko pionkiem w jego grze. On nie kochał mnie naprawdę – byłam przykrywką, schronieniem, łatwowierną kobietą, która uwierzyła w bajkę o bratniej duszy. A teraz wszyscy sąsiedzi patrzyli na mnie z litością i niedowierzaniem. Czułam się upokorzona, oszukana, wykorzystana.
Kiedy zamknęły się za nimi drzwi, zostałam sama w pustym mieszkaniu. Cisza była ogłuszająca. Spojrzałam na jego rzeczy, które jeszcze rano były dla mnie symbolem bliskości, a teraz stały się dowodem zdrady i fałszu.
Zrozumiałam wtedy, że najgorsza samotność to nie ta, gdy nie masz nikogo – ale ta, gdy wierzysz, że masz bratnią duszę, a potem dowiadujesz się, że wszystko było tylko złudzeniem.
To też może cię zainteresować: Beata Kozidrak przerwała milczenie. Opowiedziała o swojej chorobie
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Nowe przepisy uderzą w lokatorów. Spółdzielnie sprawdzą dochody mieszkańców