Meghan Markle nie przestaje budzić kontrowersji. Tym razem burza w sieci wybuchła po jej niespodziewanej deklaracji dotyczącej nazwiska, którą wygłosiła podczas swojego nowego programu kulinarnego na Netflixie. Internauci szybko przypomnieli jej sprzeczne słowa sprzed lat i zarzucili hipokryzję.

Po opuszczeniu brytyjskiej rodziny królewskiej Meghan i Harry wielokrotnie podkreślali, że chcą żyć na własnych zasadach, z dala od królewskich tytułów i obowiązków. W słynnym wywiadzie z Oprah Winfrey, który miał być symbolicznym zerwaniem z Pałacem, Meghan skarżyła się, że straciła swoją tożsamość, gdy media zaczęły przedstawiać ją wyłącznie jako "księżną Sussex", zamiast używać jej prawdziwego imienia i nazwiska.

Jednak teraz okazuje się, że jej stosunek do tego tematu uległ radykalnej zmianie.

W swoim nowym programie kulinarnym "With Love, Meghan", który zadebiutował na platformie Netflix, Meghan postanowiła stanowczo poprawić swoją przyjaciółkę Mindy Kaling, gdy ta zwróciła się do niej jako Meghan Markle.

"Od siedmiu lat nazywam się Sussex" – podkreśliła Meghan, dodając, że nazwisko to symbolizuje jedność jej rodziny.

Dalej tłumaczyła swoją decyzję:

"Masz dzieci i myślisz: "Nie noszę tego samego nazwiska, co moje dzieci". Nie wiedziałam, jak znaczące to będzie dla mnie, ale po prostu tak wiele dla mnie znaczy powiedzieć: "To jest nasze nazwisko. Nasze tytuły rodzinne."

Słowa Meghan wywołały natychmiastową reakcję w sieci, a internauci nie mieli dla niej litości.

Deklaracja Meghan o jej nowym nazwisku szybko rozniosła się po internecie, a w komentarzach zaroiło się od zarzutów o hipokryzję i brak konsekwencji.

"Przecież to właśnie ona mówiła, że tytuły królewskie ją ograniczały, a teraz nagle nie chce się od nich odciąć?"

"Dobry kłamca musi mieć dobrą pamięć" – pisali rozłoszczeni użytkownicy.

"Cały czas chce być częścią królewskiego życia, ale tylko wtedy, gdy jej to pasuje" – dodał inny internauta.

Nie brakowało też głosów, że Meghan chce wykorzystywać swoje powiązania z rodziną królewską, mimo że oficjalnie się od niej odcięła.

To nie jedyny problem, z jakim mierzą się Meghan i Harry. Choć od kilku lat mieszkają w luksusowej posiadłości w Montecito, ich obecność coraz bardziej irytuje lokalnych mieszkańców.

Według magazynu "Vanity Fair", niektórzy sąsiedzi zaczęli nazywać ich "księciem i gwiazdką" lub wręcz "złoczyńcami". Powodem niezadowolenia jest gwałtowny wzrost cen nieruchomości, który miał nastąpić po przeprowadzce Sussexów.

Podobno koszty życia w Montecito wzrosły aż o 47%, co sprawia, że coraz więcej mieszkańców z trudem radzi sobie z rosnącymi wydatkami. Mimo że w okolicy mieszka wiele gwiazd, w tym Natalie Portman czy Leonardo DiCaprio, to właśnie Harry i Meghan są obwiniani za tę sytuację.

Choć Sussexowie wielokrotnie podkreślali, że chcą budować własne życie w USA, coraz częściej wracają do królewskich tytułów i korzystają z prestiżu, jaki im zapewniają. Wygląda na to, że ich relacja z monarchią wciąż pozostaje pełna sprzeczności – z jednej strony chcą niezależności, z drugiej nie do końca potrafią się odciąć od swojego statusu.

Czy Meghan faktycznie chce być Meghan Sussex, czy po prostu dostosowuje narrację do własnych potrzeb? Jedno jest pewne – internet jej tego nie zapomni.

To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Wyszłam za mąż dla pieniędzy": Nie wiedziałam, że to będzie mój największy błąd

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Karol Nawrocki zamienił życzenia dla kobiet w polityczny manifest. Jego słowa wywołały burzę