Związała się z żonatym mężczyzną, który nachodzi ją już od czterech lat, mówiąc jej, że kiedy moja córka dorośnie, on i jego żona rozwiodą się, a potem wezmą ślub i wszystko będzie jak trzeba.

Moja Ola mu wierzy, chroni go. Ma teraz dwadzieścia siedem lat, jest młodą, piękną dziewczyną. Ma własne mieszkanie i pracę, ale nie ma szczęścia do panów. Jest zbyt miękka i ufna, dlatego cały czas cierpi.

Nie wiem, dlaczego przyciąga wszelkiego rodzaju łajdaków. Jej pierwsza wielka miłość wydarzyła się na uniwersytecie. Zaczął się do niej zalecać chłopak gdzieś z głębi kraju. Robił to pięknie. Czytał jej wiersze, grał na gitarze i patrzył na nią z podziwem. Ola po prostu rozpływała się pod jego spojrzeniem. Nie podobał mi się jej młody mężczyzna. Nawet nie fakt, że był nowicjuszem, to nie był problem, ale dało się wyczuć w nim drugie dno.

Czasami w jego oczach pojawiało się coś, gdy myślał, że nikt na niego nie patrzy, co było nieprzyjemne. Ale nic nie powiedziałam córce, tylko poprosiłam, żeby uważała, bo dusza drugiego człowieka to ciemny las. A potem ten młody człowiek znalazł inną i rzucił Olę. A potem dowiedziałam się, że pożyczył od niej pieniądze.

Jak dwudziestoletnia dziewczyna mogła mieć pieniądze? Wyciągnęła je ze skrytki rodziców, ponieważ oszczędzaliśmy z mężem na nowy samochód.

Po tym incydencie Ola w jakiś sposób zamknęła się przed wszystkimi, nawet przede mną. Dopiero po jakimś czasie dowiedziałam się, że nawiązała nowy romans. Moja córka nie mieszkała już z nami, tłumacząc, że jej mieszkanie jest bliżej pracy, ale nie nalegaliśmy, w końcu nie miała już piętnastu lat. Ale podczas jednego z naszych spotkań zauważyłam, że prawie cały czas rozmawiała z kimś przez telefon, z uśmiechem błąkającym się po jej twarzy.

Zaczęłam ostrożnie zadawać jej pytania, a moja córka powiedziała mi, że rozpoczęła związek z mężczyzną. Mężczyzna był pięć lat starszy, nie pochodził z okolicy i przyjeżdżał na długie podróże służbowe. Na początku mi się to nie podobało, podejrzewałam, że kochanek mojej córki gra na dwie strony. Jak się później okazało, była to prawda, ale w tamtym czasie córka przekonała mnie, że po prostu nie mógł tu znaleźć normalnej pracy, a jego wychowanie nie pozwalało mu wisieć na szyi dziewczyny.

Twierdzi, że czeka, aż córka trochę dorośnie, stanie się silniejsza, a wtedy będzie mógł wziąć rozwód i poprowadzić Olę do ołtarza. Myślę, że takie wymówki są tak stare jak czas. Jak komukolwiek udaje się w nie wierzyć?

Zerknij: Seniorzy mogą podnieść wysokość świadczenia wypłacanego przez ZUS. Wystarczy ten wniosek

O tym się mówi: Papież Franciszek chce zmian w sprawie Wielkanocy. Jest jasna deklaracja