Ale teraz... teraz czuję, że po prostu tonę. Szymon stał się niekontrolowany. Kiedyś był normalnym, zwyczajnym chłopcem: bawił się samochodami, rysował i był ulubieńcem swoich nauczycieli w przedszkolu. A potem przyszła szkoła, lekcje, koledzy z podwórka. I zaczęło się...
Syn kłóci się ze mną o byle co, bije się w szkole, przynosi do domu coś, co należy do kogoś innego, a potem okazuje się, że to była kradzież, a nie "zabawa". Ciągłe telefony od pracownika socjalnego i wychowawcy nie dodają mi optymizmu.
Jestem rozwiedziona z mężem. Moja matka praktycznie nie pomaga. Robi mi tylko wyrzuty i daje "bezcenne" rady. Mieszkamy niedaleko siebie i czasem wpada do nas wieczorami na chwilę, więc chłopak jest całkowicie i totalnie zdany na mnie. Przeklinam, płaczę, próbowałam nawet pozbawić go kieszonkowego, ale nic nie pomaga. Szymon patrzy na mnie bezczelnymi oczami i uśmiecha się, jakby wiedział, że to nic poważnego.
Któregoś dnia mieliśmy kolejny skandal. Znalazłam czyjś smartfon w teczce mojego syna. Najpierw bezczelnie kłamał, że to znalazł, a potem, pod moim naciskiem przyznał się, że ukradł. Kazałam mu jutro iść do szkoły, oddać telefon i przeprosić jego właściciela. Gdy syn oznajmił, że nie pójdzie i już, coś we mnie pękło.
Nie mogłam już dłużej tego znieść i wybuchnęłam płaczem, a mój syn poszedł do swojego pokoju, jakby nic się nie stało. Następnego dnia zadzwoniłam do jego ojca:
-Dzwonię w sprawie Szymona. Nie mogę sobie z nim poradzić. Stał się obcy, jest niegrzeczny, kradnie. Może powinieneś przygarnąć go na jakiś czas? Męskie wychowanie mu pomoże. Boję się, że wyrośnie na złego człowieka.
Krzysiek milczał. Potem westchnął:
-Kasia, wiesz, że teraz nie jest mi zbyt wygodnie. Pracuję do późna, nie mam czasu go wychowywać.
Mój były mąż nie powiedział nic sensownego. Obiecał tylko, że się nad tym zastanowi. A moja matka... rozmowa z nią była jeszcze gorsza. Przyszła do mnie wieczorem, jakby wyczuła, że coś knuję.
-Kasia, czy ty kompletnie oszalałaś?! - krzyknęła, gdy powiedziałam jej, że chcę oddać Szymona jego ojcu. - Jak możesz myśleć o czymś takim?
-Mamo, nie poradzę sobie. Jestem sama, nie mam siły...
-Nie poradzisz sobie?! Urodziłaś, więc musisz go wychować. Gdzie ty widzisz matkę porzucającą swoje dziecko?
-Mamo, pomogłaś kiedyś? Tylko krytykujesz! - Pracowałam! A ty byłaś na urlopie macierzyńskim. Zawsze byłaś dobra tylko w kłapaniu jęzorem!
Byłam wściekła. Bez męża, bez matki, bez przyjaciół! Cały czas sama! Moja matka patrzyła na mnie z takim potępieniem, że czułam się jak ostatnia szmata. Wyszłam z pokoju w milczeniu. Jej słowa odbijały się echem w mojej głowie. Usiadłam w kuchni i pomyślałam: może naprawdę jestem złą matką? Może to moja wina, że Szymon stał się taki? Ale z drugiej strony... jestem tylko człowiekiem.
Jestem zmęczona byciem zarówno matką, jak i ojcem. Jestem zmęczona noszeniem wszystkiego na swoich barkach. Tak, jestem matką, ale czy Krzysiek też jest ojcem? Dlaczego muszę opiekować się nimi obojgiem?
Od tamtego dnia Szymon spędza większość czasu w swoim pokoju i nie odzywa się do mnie. Spoglądam na telefon i czekam, aż Krzysiek zadzwoni. Postanowiłam zadzwonić sama, jeśli mój były mąż wkrótce się nie pojawi. Co jeśli się zgodzi? Czy nadal będę musiała radzić sobie sama?
Nie przegap: Papież Franciszek zdradził prawdę o swojej kondycji. Padły słowa o konklawe