Uważam, że nasze małżeństwo jest dość silne z wielu powodów. Ale najważniejszym z nich jest praca Adama, który pracuje w systemie zmianowym i przez długi czas przebywa poza domem w podróżach służbowych. Z tego powodu wszystkie możliwe problemy domowe nie mają nawet czasu się pojawić.
Jest też druga strona tego rodzaju pracy. Kiedy jest w domu na urlopie, nudzi się w domu przez cały czas. Ja jestem cały dzień w pracy i nie mogę wziąć kilku miesięcy wolnego. Zwykle w pierwszych tygodniach po przyjeździe wykonuje wszystkie prace domowe, a potem zaczyna wariować. Ale na szczęście jego matka, moja teściowa, mieszka w naszym mieście. Więc często idzie do niej w ciągu dnia, aby jej w czymś pomóc, piją herbatę i spędzają razem czas.
Moja teściowa jest emerytką, więc też nie ma zbyt wiele do roboty. Inna kobieta na moim miejscu pewnie byłaby zazdrosna, ale tak jest mi nawet lepiej. Mój mąż ma zajęcia, a mama zawsze go karmi, więc mam mniej do gotowania.
Jednocześnie nigdy nie zmuszam go, żeby gdzieś poszedł, wszystkie decyzje podejmuje sam. Raz ostatnio odwiedziłam teściową — musiałam czekać na wizytę u lekarza, która była tuż obok jej domu. Rozmawialiśmy jak zwykle. W pewnym momencie poruszyła temat ciągłych wizyt syna u niej w biały dzień.
"Marysia, powinnaś przestać wysyłać mojego syna do mnie cały czas" - powiedziała nagle. On po prostu nudzi się w domu, kiedy mnie nie ma, więc przychodzi do ciebie. Z tego co wiem, pomaga ci i również cię zabawia. "Oczywiście, że tak, ale nie za taką cenę. Pomaga mi w drobnych sprawach albo je za trzech. Nie mam czasu gotować mu obiadów, kiedy jesteś w pracy. Sama jem jak ptaszek. A ponieważ zawsze mnie odwiedza, nie wychodzę z kuchni. Więc jeśli masz szansę, porozmawiaj z nim" - poprosiła.
Obiecałam przedyskutować tę sprawę z mężem, ale skutecznie o niej zapomniałam. Być może dlatego, że naprawdę nie uważałam tego za wielki problem.
Kilka tygodni później pojechaliśmy odwiedzić jego matkę. Zjedliśmy miły obiad i omówiliśmy wszystko. Była niedziela i pod koniec naszego spotkania Adam, jak zwykle, przypomniał, że przyjedzie następnego dnia.
-Tak, synu, będę na ciebie czekać. Zamierzałam też upiec babeczki — odpowiedziała łagodnie teściowa. I wtedy nagle przypomniałam sobie naszą rozmowę. Prosiła mnie, bym zniechęcała jej syna do odwiedzania jej, a teraz była gotowa powitać go z otwartymi ramionami.
Kto wie, może coś się zmieniło? Tak czy inaczej, postanowiłam poruszyć ten temat, gdy byliśmy wszyscy razem w miejscu publicznym.
-Marysia, o czym ty mówisz? Czy mój syn może mnie zanudzić? Nie gotuję dla obcego, gotuję dla własnego dziecka. Przyjdź, Adaś, w dogodnym dla ciebie czasie — moja teściowa zaczęła ćwierkać do syna. Nie mogłam sobie tego wyobrazić. Sama osobiście prosiła mnie o coś kilka tygodni temu zupełnie innym tonem głosu.
Mąż wieczorem zrobił mi awanturę, że zniechęcałam go do odwiedzania matki. Zarzucił mi kłamstwo o tym, że teściowa sama mnie o to prosiła. Wyczuwam tu jej podstęp, ale poczekam jeszcze z wnioskami...
Nie przegap: Numerologia wskazuje, że ta cyfra przynosi radość. Znamy datę urodzenia szczęśliwców w 2025 roku
Zerknij: Mężczyzna stracił przytomność w sklepie i doszło do sytuacji krytycznej. Ludzi dalej robili zakupy