Przez całe nasze życie byliśmy z mężem oszczędni. Andrzej zawsze powtarzał, że trzeba myśleć o przyszłości – odkładaliśmy na emeryturę, na czarną godzinę, na wszystko, co mogło nas zaskoczyć. Nie mieliśmy luksusów, ale też nigdy nam niczego nie brakowało. Z czasem zrozumiałam, że dla Andrzeja oszczędzanie stało się celem samym w sobie. Dla mnie jednak nadszedł moment, gdy chciałam wreszcie zacząć spełniać marzenia.
Jestem na emeryturze od dwóch lat. W końcu mamy czas, którego zawsze nam brakowało. Od dawna marzyłam o podróży do Włoch – chciałam zobaczyć Rzym, spróbować prawdziwego włoskiego jedzenia, spacerować po wąskich uliczkach Toskanii. Kiedy powiedziałam o tym Andrzejowi, spodziewałam się, że podzieli mój entuzjazm. Zamiast tego spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
– „Ewa, o czym ty mówisz? Podróż do Włoch? To wydatek, na który nas nie stać. Pomyśl lepiej o tym, co będzie, jeśli będziemy potrzebować pieniędzy na lekarstwa albo leczenie.”
Jego słowa były jak kubeł zimnej wody. Wiedziałam, że mówi to z troski, ale czułam, jakbyśmy przestali żyć, a zaczęli jedynie czekać na starość i problemy.
– „Andrzeju, całe życie na coś odkładaliśmy. Na emeryturę, na przyszłość. Teraz mamy te pieniądze, więc dlaczego nie możemy ich wykorzystać, żeby spełnić marzenia? Ile jeszcze będziemy czekać?” zapytałam, próbując powstrzymać łzy.
– „Ewa, musimy myśleć praktycznie. Pieniądze nie rosną na drzewach. A marzenia… one są dla młodych.”
Te słowa mnie zabolały. Czy rzeczywiście nasze życie powinno sprowadzać się tylko do oszczędności? Czy marzenia mają datę ważności? Przez kilka dni nie mogłam przestać o tym myśleć. Wiedziałam, że Andrzej ma swoje racje, ale czułam, że jeśli teraz zrezygnuję, zawsze będę żałować.
Postanowiłam działać. Zaczęłam przeszukiwać internet, planując podróż na własną rękę. Chciałam pokazać Andrzejowi, że nasz budżet na to pozwala. Gdy usiedliśmy razem, żeby omówić szczegóły, jego reakcja była zimna.
– „Rób, co chcesz, Ewa. Ale ja nie zamierzam marnować pieniędzy na takie fanaberie,” powiedział, odchodząc od stołu.
Czułam się rozdarta. Czy powinnam zrezygnować z marzeń dla jego spokoju? Czy to oznaczało, że nasze życie na emeryturze miało ograniczać się do oszczędzania na wypadek najgorszego? W końcu postanowiłam, że nie mogę zrezygnować z siebie.
Pojechałam do Włoch sama. Bałam się, że będę czuła się samotna, ale było zupełnie inaczej. Każdy dzień był pełen nowych doświadczeń – spacerów po Rzymie, wizyty w Koloseum, zachodów słońca nad Toskanią. Poczułam się znów młoda, pełna życia i energii. Przesyłałam Andrzejowi zdjęcia, dzwoniłam, opowiadając o wszystkim, co zobaczyłam. Na początku był chłodny, ale z czasem zaczął zadawać pytania, aż w końcu powiedział:
– „Ewa, może rzeczywiście warto czasem zrobić coś dla siebie. Następnym razem jedziemy razem.”
Jego słowa były dla mnie najpiękniejszym podsumowaniem tej podróży. Zrozumiałam, że czasem trzeba podjąć ryzyko i zawalczyć o swoje marzenia, nawet jeśli inni tego nie rozumieją. Bo życie jest zbyt krótkie, by odkładać szczęście na później. A pieniądze? One są ważne, ale nigdy nie zastąpią wspomnień, które zostaną z nami na zawsze.
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Dowiedziałam się, że mój brat przez lata ukrywał przed nami część majątku po rodzicach": Czy powinnam walczyć o swoje prawa
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Z życia wzięte. "Dzieci mówią, że moja pasja do podróży jest nieodpowiednia dla emerytki": Czy powinnam przestać realizować swoje marzenia