Od początku nasze relacje z teściem były… napięte. To nie była jawna niechęć, ale zawsze czułam, że nigdy do końca mnie nie zaakceptował. Był człowiekiem o silnym charakterze, przyzwyczajonym do narzucania swoich decyzji i kontrolowania wszystkiego wokół siebie.
Każda nasza rozmowa kończyła się drobnymi uwagami i spojrzeniami, które sprawiały, że czułam się mniej pewnie we własnym domu. A teraz chciał się do nas wprowadzić.
Pewnego wieczoru mąż powiedział mi o jego planach.
– „Tata chce na kilka miesięcy zamieszkać u nas,” zaczął ostrożnie. „Chce pomóc z naprawami, które od dawna odkładaliśmy. Dach przecieka, ogród wymaga pracy…”
Poczułam, jak wewnątrz mnie narasta sprzeciw. Był to nasz dom, nasza przestrzeń, jedyne miejsce, gdzie mogłam czuć się naprawdę swobodnie. A teraz miałby tutaj zamieszkać ktoś, kogo obecność przypomina mi o moich słabościach i niedoskonałościach?
– „Naprawdę? Na kilka miesięcy?” – zapytałam, próbując ukryć zdenerwowanie. „Czy nie może po prostu przyjeżdżać na kilka dni?”
Mąż westchnął, jakby spodziewał się mojej reakcji.
– „Kochanie, on po prostu chce nam pomóc. Nie musimy zatrudniać ekipy remontowej, nie wydamy fortuny. Tata jest dobrym fachowcem i wie, co robi.”
Ale dla mnie to nie była kwestia pieniędzy ani napraw. Każda myśl o jego wprowadzeniu się wypełniała mnie poczuciem utraty kontroli. To był ktoś, kto zawsze wszystko lepiej wiedział, kto zawsze miał ostatnie słowo. Teraz miałby być tutaj, codziennie, narzucać swoje zdanie, krytykować każdy drobiazg?
– „Ale ja… ja po prostu nie chcę tego. To nasz dom, nasza przestrzeń. Już wcześniej mówiłam ci, że trudno mi się z nim dogadać. Będzie mi przypominał, że robię wszystko źle,” powiedziałam, próbując powstrzymać łzy.
Mój mąż spojrzał na mnie z troską, ale też z pewnym rozczarowaniem.
– „Przecież to tylko tymczasowe. Poza tym, to mój ojciec. Naprawdę nie możesz wytrzymać tych kilku miesięcy?”
Te słowa mnie zabolały. Zamiast zrozumienia poczułam, że muszę się tłumaczyć za to, jak się czuję. Próbowałam wyjaśnić, że to nie jest takie proste, że obecność teścia sprawia, że czuję się jak intruz we własnym domu, ale czułam, że nie jestem w stanie przekonać męża.
Kilka dni później, mimo mojego sprzeciwu, teść wprowadził się do nas. Od pierwszego dnia zaczął przekształcać naszą przestrzeń na swoje wyobrażenie. Każdego ranka widziałam, jak przynosi narzędzia, rozstawia rzeczy, zmienia położenie przedmiotów w domu, które zawsze były tam, gdzie chciałam. A każdy jego komentarz, każda uwaga, sprawiała, że czułam się coraz bardziej obca we własnym domu.
Pewnego wieczoru, gdy wróciłam do domu po pracy i zobaczyłam, że przestawił wszystkie moje kuchenne przybory „dla lepszej organizacji,” nie wytrzymałam. Wybuchłam w gniewie, którego nie potrafiłam powstrzymać.
– „Dlaczego musisz wszystko zmieniać? To mój dom, moja kuchnia! Nie prosiłam cię o te naprawy!” – krzyknęłam, a słowa same płynęły z moich ust.
Teść spojrzał na mnie z zaskoczeniem, a potem chłodno powiedział:
– „Jeśli nie chcesz mojej pomocy, wystarczyło powiedzieć.”
Zrozumiałam, że moje słowa pozostawiły w nim głęboki żal. Mąż nie odezwał się do mnie tego wieczoru, a ja po raz pierwszy poczułam, że moje małżeństwo może nie przetrwać tego konfliktu.
To też może cię zainteresować: Ponury finał poszukiwań zaginionego żołnierza WOT. Wojsko i inne służby do tej pory milczały
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Z życia wzięte. „Spotkałam moją biologiczną matkę obok sklepu": Żebrała tam i myślę, że na to zasługuje