Kiedy byłam dzieckiem, byłam samotna i nikt mnie nie chciał. Pamiętam tylko niektóre fragmenty, ale są chwile, których prawdopodobnie nigdy nie zapomnę. Dopiero jako nastolatka dowiedziałam się, że tata mnie zostawił, ale bardzo dobrze pamiętam moją mamę, która zostawiła mnie samą w sklepie.
Pewnego dnia poszłyśmy razem do sklepu. Byłam bardzo głodna i poprosiłam ją, żeby mi coś kupiła. Mama mnie zbeształa. Spojrzała na mnie ze złością, po czym kazała mi czekać na siebie przy lodówce i wyszła.
Podszedł do mnie nieznajomy mężczyzna i zaproponował, że kupi mi bułkę z makiem, w którą wpatrywałam się przez długi czas. Nigdy nie zapomnę, jak ją jadłam i gorzko płakałam. Teraz nie znoszę słodyczy, bo kojarzą mi się z ciężkim losem.
Trafiłam do domu dziecka. Mimo to moje życie ułożyło się dobrze. Miałam nadzieję, że pewnego dnia mama po mnie wróci. I spotkałam ją. To było miesiąc przed tym, jak zostałam adoptowana przez inną rodzinę.
Pamiętam każde słowo, które usłyszałam od niej tamtego dnia. I nie, to nie były przeprosiny. To były oskarżenia i wyrzuty. Usprawiedliwiała swój czyn brakiem kariery i życia osobistego. Matka nie sądziła, że znajdzie się bez pracy z dzieckiem na ręku. Jednocześnie stwierdziła, że i tak powinnam być wdzięczna, że obcy ludzie mnie zabiorą, bo z nimi będzie mi lepiej, a z nią musiałabym głodować. I każdy będzie miał szansę na lepszą przyszłość.
Wtedy błagałam mamę, żeby mnie nie zostawiała, ale teraz naprawdę rozumiem te słowa. Dopiero teraz mogę śmiało powiedzieć: dziękuję Ci kobieto, że dałaś mi szansę dorastać w normalnej rodzinie, gdzie rodzice są gotowi zrobić wszystko dla swojego dziecka. Dziękuję, że nauczyłaś mnie doceniać najbliższych mi ludzi.
Nie przegap: Mikołaj Roznerski zdecydował. Nie puści syna na lekcje religii