Mam już 68 lat. Mój mąż niedawno skończył 70 lat. Mamy syna i córkę. Oboje mają własne rodziny i mieszkają w mieście. Aleksander ma 3-letnią córkę, a Ola 6-letniego syna. Mieszkamy z mężem na wsi. Własny dom jest dla nas nadal najlepszą opcją. Możemy wyjść na podwórko i popracować.
Przez cały ten czas oszczędzaliśmy pieniądze. Chcieliśmy podzielić oszczędności pomiędzy oboje naszych dzieci. Chcieliśmy też po równo podzielić nasz dom. Wydawało mi się, że tak będzie najsprawiedliwiej.
Kwota była już dość duża. Gdy tylko dzieci przyszły z wizytą, poinformowaliśmy o naszej decyzji. Wydawało się, że zgadzają się ze wszystkim.
Niestety ja i mąż zachorowaliśmy. W jednym czasie, dlatego nie byliśmy w stanie pomóc sobie nawzajem. Zadzwoniliśmy do dzieci. Córka powiedziała, że zaraz przyjedzie. Syn początkowo nie odbierał telefonu, potem odebrała synowa i powiedziała, że nie może wypuścić męża. Mają małe dziecko i muszą się nim zająć, do tego w domu jest mnóstwo zajęć.
Ola przyjechała pół godziny po naszym telefonie. Przyniosła dużo produktów, owoców. Mój zięć też przyjechał, w końcu jest lekarzem. Zbadał nas. Córka odesłała męża do domu, ale zdecydowała się zostać z nami, dopóki nie wyzdrowiejemy. Miała czas na opiekę i gotowanie, a nawet pomagała trochę w ogrodzie. Oczywiście, że byliśmy wzruszeni.
Potrzebowaliśmy jechać do miasta. Znów poprosiliśmy dzieci o pomoc. Syn ponownie odmówił,a córka nawet nie pytała, od razu przyjechała i zabrała nas wszędzie, gdzie tego potrzebowaliśmy.
Po tym wszystkim postanowiliśmy ponownie rozważyć swoją decyzję o podziale majątków. I nawet nie zastanawialiśmy się, co pomyślą o nas inni. Zaprosiliśmy do siebie dzieci. Powiedzieliśmy, że chcemy porozmawiać o pieniądzach, które chcemy im przelać.
Syn i synowa natychmiast odpowiedzieli na wezwanie. Oni przybyli pierwsi. Córka trochę później. Siedzieli z entuzjazmem i czekali na naszą decyzję. Powiedzieliśmy, że od razu przekażemy naszej córce wszystkie oszczędności, żeby mogły kupić duże mieszkanie. Syn takie miał. Powiedzieliśmy też, że po naszej śmierci niech Aleksander i Ola podzielą dom na pół.
Jak myślicie? To dobra decyzja?
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Po moim wyjeździe, mój mąż i syn zostali w totalnym chaosie": Uważam, że to moja wina, zawsze za nich wszystko robiłam
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Powalająca sytuacja w Telewizji Polskiej. Były dziennikarz redakcji „19:30” powiadomił Państwową Inspekcję Pracy. Padły ostre zarzuty pod adresem TVP