Mój mąż, Tomek, od zawsze miał skomplikowaną relację ze swoją matką, panią Grażyną. Kobieta była nadopiekuńcza, wścibska i lubiła narzucać swoje zdanie. Początkowo, gdy Tomek i ja byliśmy razem, pani Grażyna rzadko nas odwiedzała. Ale po naszym ślubie coś się zmieniło. Wizyty teściowej stały się coraz częstsze, a my zaczęliśmy zauważać dziwne zjawisko.


Po każdej wizycie pani Grażyny znikały z naszej lodówki i szafek jakieś produkty. Na początku myśleliśmy, że to nasza nieuwaga, albo że sami gdzieś je chowamy. Ale z czasem zniknięcia stawały się coraz bardziej regularne i coraz bardziej dziwne. Znikały nie tylko podstawowe produkty jak mleko czy chleb, ale również droższe rzeczy, jak wędliny, sery, a nawet czekoladki, które Tomek trzymał schowane w specjalnej szufladzie.


Pewnego razu, po kolejnej "wizycie" teściowej, postanowiliśmy przeprowadzić małe śledztwo. Zamontowaliśmy w kuchni ukrytą kamerę. I co się okazało? Pani Grażyna, podczas gdy my byliśmy w innym pokoju, po cichu otwierała szafki i lodówkę, pakując do swojej torebki znikające produkty!


Byliśmy zszokowani. Nie mogliśmy uwierzyć, że nasza mama kradnie nam jedzenie! Kiedy ją skonfrontowaliśmy z nagraniem, najpierw się wypierała. Ale gdy zobaczyła nasze twarze i dowody, załamała się i przyznała do wszystkiego.


To też może cię zainteresować:
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: