Mój mąż jest porywczym uparciuchem. Przez lata nauczyłam się unikać ostrych spięć i znajdować kompromisy z moim mężem. Niestety, Leszek często popada w konflikty z innymi ludźmi.
Po ślubie wynajmowaliśmy mieszkanie, ale naszym marzeniem były własne cztery ściany. Oboje pracujemy, więc oszczędzaliśmy jedną pensję i żyliśmy z drugiej. Ale nagle sytuacja się zmieniła.
Były szef mojego męża przeszedł na emeryturę, a z nowym przełożonym Leszek miał konflikt. Po raz kolejny, po tym, jak został upomniany, wpadł w złość. Powiedział wszystko, co myślał o swoim szefie i natychmiast napisał wypowiedzenie umowy.
Mój mąż jest świetnym specjalistą, jego pensja była bardzo dobra. Byliśmy pewni, że nowa praca pojawi się szybko. Leszek zaczął chodzić na rozmowy kwalifikacyjne.
Początkowo potencjalni pracodawcy chętnie go zatrudniali, ale po kilku dniach stwierdzali u niego brak kompetencji. Najwyraźniej zadzwonili do jego poprzedniego miejsca pracy i dowiedzieli się, z kim mają do czynienia.
Stopniowo coraz trudniej było utrzymać się wyłącznie z mojej pensji. Nie mogłam już bardziej dzielić pieniędzy na przysłowiowe kupki. Gdy mówiłam mężowi o konieczności oszczędzania, bardzo się złościł.
Oczywiście rozumiałam, że mój mąż martwi się, że nie może znaleźć pracy i starałam się go wspierać i zachęcać. Jednak nie byliśmy w stanie przeznaczać większości mojej pensji na opłacanie wynajętego mieszkania i żyć razem za pozostałą kwotę, więc pieniądze, które zaoszczędziliśmy, szybko topniały.
Gdy byliśmy na urodzinach mojej mamy, wywiązała się rozmowa o naszej trudnej sytuacji, na której rozwiązanie znalazła sposób babcia. Powiedziała, że coraz bardziej potrzebuje stałej opieki i nie może dłużej mieszkać sama. Zgodziła się więc na propozycję moich rodziców, by u nich zamieszkała, a swoje mieszkanie postanowiła oddać nam.
To był wspaniały prezent! Dając nam najcenniejszą rzecz, jaką miała, moja ukochana babcia rozwiązała nasze problemy mieszkaniowe i finansowe za jednym zamachem.
Na początku propozycja babci nie spodobała się mojemu mężowi. Powiedział, że poradzilibyśmy sobie bez łaski innych. Po niespełna pół roku poszukiwań Leszek w końcu znalazł pracę.
Można by rzec, że "żyli długo i szczęśliwie", ale mąż znowu pokazał swój porywczy charakter. Na początku nie był zadowolony z okolicy. Mówił, że jest zbyt daleko od pracy i musi wstawać bardzo wcześnie. Potem pojawili się hałaśliwi sąsiedzi, a potem jego niezadowolenie zaczęło pęcznieć i puchnąć.
Męczy mnie już wracanie do domu i słuchanie ciągłych wyrzutów. Przecież kiedy wracasz z pracy do domu, marzysz o cichym i spokojnym wieczorze! Na roszczenia Leszka, zaczęłam reagować ostro, a konflikty wybuchały coraz częściej.
Ostatnia kropla przepełniła czarę kilka dni temu, a tykająca bomba emocjonalna w końcu eksplodowała...
Od rana miałam potwornego pech. Spóźniłam się do pracy, przemokłam, bo złapał mnie deszcz, a w sklepie wkurzył mnie wredny ekspedient. Wróciłam do domu zdenerwowana, przemoczona i zmęczona.
Po chwili do domu wrócił wściekły Leszek i od razu zaczął się drzeć:
- Twoja babcia dała nam prezent do bani! Nie dość, że mieszkamy w ruinie, to jeszcze jakiś idiota wyrzucił na drogę jakieś gwoździe! Przemoczyłem się do suchej nitki, gdy zakładałem zapasową oponę!
Może innego dnia darowałabym mu to zachowanie, ale byłam wściekła, zmęczona, zmarznięta i zabrakło mi dotychczasowej cierpliwości. Nie mogłam pozwolić, by mąż opluwał moją babcię!
- Zachowujesz się jak niewdzięczny dupek! Gdyby nie moja babcia, nadal płacilibyśmy krocie za mieszkanie w centrum, albo oszczędzalibyśmy na własne mieszkanie do usranej śmierci!
- Jestem świetnym fachowcem i zarabiam znacznie więcej niż większość naszych znajomych! Mam prawo mieszkać w lepszych warunkach!
Tutaj nie wytrzymałam i przytoczyłam mu jeden z powodów naszych problemów finansowych. Wiem, że przesadziłam, ale przypomniałam Leszkowi, że wiecznie tracił pracę przez konflikty z szefami i sporo czasu spędził z tyłkiem na kanapie w domu...
W tamtym czasie wydawało mi się słuszne przypomnieć, że gdyby nie wybuchowy charakter mojego męża, nasza rodzina nie przeszłaby przez tak wiele trudności. Po raz pierwszy w naszym wspólnym życiu nacisnęłam na najczulszy punkt mojego męża.
W milczeniu wstał, blady jak ściana spakował swoje rzeczy do walizki i wyszedł. Nawet nie krzyknął, co mocno mnie zaskoczyło, biorąc pod uwagę jego charakter. Musiałam go mocno zranić.
Leszek od kilku dni się nie odzywa. Nie odbiera też moich telefonów. Bardzo go kocham i bardzo żałuję tego, co powiedziałam. Mam nadzieję, że wybaczy mi i wróci do domu...
Nie przegap tego: Z życia wzięte. "Rodzice mojego męża chcą nam pomóc w spłacie kredytu hipotecznego": W zamian musimy przekazać im mieszkanie