Jestem emerytką. Bardzo cieszyłam się, kiedy mogłam wreszcie zrezygnować z pracy i trochę odpocząć. Tyle lat ciężko pracowałam, a teraz mogę odpocząć i zająć się rzeczami, których wcześniej nie mogłam robić z powodu braku czasu.

Niestety moja emerytura nie jest duża, to raczej mała wdzięczność za to, jak przez lata wypruwałam sobie żyły. Niedawno zachorowałam. Zaczął mi dokuczać silny ból w dolnej części pleców. Poszłam do lekarza. Przepisał mi tabletki i zastrzyki. Nigdy nie prosiłam dzieci o pomoc, wszystko starałam się robić sama.

Seniorka/YouTube @Czas na historię
Seniorka/YouTube @Czas na historię

A teraz jest zima, rachunki są gigantyczne. Ceny żywności rosną każdego dnia. Ledwo mogę związać koniec z końcem. Bardzo nie chciałam dzwonić do córki i prosić, żeby mi kupiła te leki, wiem, jakie są drogie. Moja córka ma własną rodzinę, męża i dzieci, a poza tym jestem ja ze swoimi problemami. Kogo jeszcze mam poprosić o pomoc?

Zebrałam się na odwagę i zadzwoniłem do córki. Rzadko komunikuje się z nią, bo ma tyle na głowie. Choć jak tylko ma wolną chwilę, zawsze zadzwoni i zapyta, jak się czuję. To prawda, że ​​rzadko przychodzi z wizytą. Doskonale rozumiem, że młodym ludziom jest teraz ciężko, a dorasta jeszcze dwójka małych dzieci.

Nie chciałam Was zanudzać moimi problemami, ale musiałam poprosić o pomoc, nie miałam wyboru. Bałam się, że jeśli nie poddam się leczeniu, może być jeszcze gorzej. Córka się zaniepokoiła i powiedziała, że ​​przyjedzie, kupi wszystko i dostarczy. Nawet jej nie kazałem kupować wszystkiego, tylko to, czego naprawdę potrzebowała, czyli zastrzyki i pigułki.

Podpowiedziałam jej, gdzie może kupić taniej, żeby nie przepłaciła. Proszenie jej było bardzo niewygodne, ale nie miałem wyboru. Córka nie przyszła ani następnego, ani następnego. Telefonu też nie odebrałem. Zacząłem się martwić, może coś się stało. Postanowiłam do nich pojechać, odwiedzić ich i jednocześnie odebrać leki, o które prosiłam.

Przyjechałam do córki. Zięć był w domu sam z dziećmi. Nie zostałem powitany zbyt ciepło. Kupiłam słodycze dla wnuków, ale po prostu nie starczało mi pieniędzy na nic innego. Wnuki nie chciały ze mną rozmawiać, od razu poszły do ​​swoich pokojów, a słodycze zostały na stole.

Kiedy zapytałam go, czy córka kupiła mi lekarstwa, zięć wpadł we wściekłość. Po prostu siedziałam i słuchałam jego krzyków. Powiedział, że prawie bez przerwy błagam ich o pieniądze, siedzę im na karku, a sam nigdy im nie pomogła, tylko przyniosłem wnukom kiepskie cukierki.

Potem rzucił mi lekarstwo w ręce. A ja po prostu w milczeniu wstałam i wyszłam. Byłam w takim szoku, że nie pamiętam nawet, jak wróciłam do domu. Kiedy o tym wszystkim myślę, po prostu łamie mi się dusza.

Seniorka/YouTube @Historie Życiowe
Seniorka/YouTube @Historie Życiowe

Nie rozumiem tego. Nie prosiłam o pomoc nieznajomego, tylko moją własną córkę. Ona i jej mąż zarabiają dobre pieniądze. Czy naprawdę szkoda im matce kupić lekarstwa? Nie wiem, co teraz zrobić. Jeśli potrzebujesz pomocy, nawet własna córka nie pomoże.

Spotkało was coś podobnego?

To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Moja babcia przepisała mi mieszkanie": Chciałam dać je bratu, ale zachowanie jego żony wszystko zmieniło

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Niepokojące wieści o Irenie Santor. Wielka gwiazda polskiej estrady mierzy się z poważnymi kłopotami zdrowotnymi. Niedawno musiała przejść operację

O tym się mówi: Wyszło na jaw, na jaką emeryturę może liczyć Katarzyna Dowbor. Dziennikarka postanowiła zdradzić, jak wysokie świadczenie otrzymuje. To zaskoczenie