Mój mąż Darek ma 42 lata, a ja 39. To także jego drugie małżeństwo. Darek ma dwóch synów z pierwszego małżeństwa — Artura (11 lat) i Marka (9 lat). Ja mam córkę Krysię z pierwszego małżeństwa, ma 10 lat.
Na początku naszego wspólnego życia małżeńskiego omówiliśmy "zasady": mąż utrzymuje rodzinę, żona wykonuje prace domowe, jego dzieci są naszymi dziećmi, moja córka jest naszą córką. Przez pierwszy rok żyliśmy w pokoju i harmonii. Tolerowałam chłopców.
Często organizowaliśmy rodzinne wyjścia i małe wycieczki. Wszystko się zmieniło, gdy Darek zaczął zabierać swoich synów na długie okresy czasu, a jego była żona dzwoniła do niego z byle powodu. Czułam, że chce go z powrotem. Była dzwoniła w środku nocy. Dzieci zawsze mają problemy, których nie mogą rozwiązać bez taty, a ich pragnienia ciągle rosną.
Nerwy zaczynały mi puszczać. Na radzie rodzinnej postawiłam mężowi warunek, że będzie im wysyłał alimenty i koniec. Mamy nową rodzinę, planujemy mieć razem dziecko. I tu zaczęło się oszustwo.
Najpierw dawał im pieniądze bez mojej wiedzy. Znajdowałam paragony za artykuły dziecięce. Jego telefon był starannie wyczyszczony z połączeń i wiadomości. Pewnego dnia podliczyłam wszystkie paragony i wyszło całkiem sporo.
Jego była żona nigdy w życiu nie pracowała. Dzieci nie chodziły do przedszkola, a teraz ona nie pracuje, zmotywowana tym, że najmłodszy syn bardzo boleśnie przeżył ich rozwód, zabiera go do psychologa. Więc praca, żeby jej szukać, cóż, w ogóle nie wchodzi w grę.
Jak dla mnie, ona po prostu wie, jak dobrze manipulować swoimi dziećmi. Okazuje się więc, że mój mąż w pełni wspiera nie tylko dzieci, ale także swoją byłą żonę.
Specjalnie oddała dzieci do szkoły sportowej, która jest blisko naszego domu, każdego wieczoru po pracy zajmuję się cudzymi dziećmi.
Jak długo to potrwa, Bóg jeden wie. Nawiasem mówiąc, mieszkanie, w którym teraz mieszkamy, zostało odziedziczone po mojej babci. To ja decyduję, kto w nim przebywa.
Nerwy mi puściły. Po cichu nienawidzę tych dzieciaków, stoją mi jak kość w gardle. Czasami myślę, że dorosną, że muszę być cierpliwa, ale nie mogę już tego znieść... Co mogę zrobić? Nie chcę stracić męża...
Zerknij tutaj: Wędliniarz wypowiada się na temat zatrucia w Nowej Dębie. Czy azotyn został omyłkowo dodany do galarety
O tym pisaliśmy ostatnio: Wiadomo, co dalej z pracą Mateusza Szymkowiaka w „Pytaniu na Śniadanie”. Krążą plotki o rychłym zwolnieniu dziennikarza. Zainteresowany zabrał głos