Moja była teściowa była po prostu nie do zniesienia. Teresa od początku sprawiała sporo problemów i zrobiła wszystko, co tylko możliwe, żeby doprowadzić moje małżeństwo do rozpadu. Zawsze mnie krytykowała. Powtarzała, że jestem fatalną żoną, jeszcze gorszą matką i najgorszą gospodynią domową na świecie.
Ciągle powtarzała, że myślę tylko o sobie i własnej wygodzie, a męża i dzieci zaniedbuję. Najgorsze były jednak jej oskarżenia, że dzieci, które urodziłam, są owocem mojej zdrady. Miarka się przebrała. Zdecydowałam się rozstać. Na początku Artur i Pola bardzo się martwili, ale w końcu przywykli do tego, że tata już z nami nie mieszka.
Mój mąż się z nami nie kontaktował, jakby nigdy nie miał dzieci. Nie rozumiałam, jak mógł odpuścić sobie dzieci i w ogóle nie chciał uczestniczyć w ich życiu?! Nie rozumiałam również tego, jakim trzeba być facetem, żeby nie mieć własnego zdania i robić wszystko, co każe matka.
Czas mijał, dzieci dorastały. Któregoś ranka, gdy zbierałam się do pracy, usłyszałam pukanie do drzwi. Poprosiłam syna, żeby otworzył. Zobaczył przez wizjer i odwrócił się do mnie ze zdziwieniem malującym się na jego twarzy.
"Dlaczego nie otworzyłeś?" - zapytałam go."Kto tam przyszedł?".
"Nie uwierzysz, kto stoi za drzwiami" - powiedział.
"No kto?"
"Babcia".
Byłam pewna, że Arutur robi sobie ze mnie żarty. Moja mama miała nas odwiedzić, ale dopiero za dwa tygodnie.
"Druga babcia" - powiedział mój syn, widząc moje zdziwienie. "Otworzyć?".
Stałam jak sparaliżowana, nie wiedząc, co właściwie zrobić. Nie chciałam widzieć mojej byłej teściowej. Z drugiej strony zżerała mnie ciekawość, co tu robi matka mojego byłego. W końcu zdecydowałam się otworzyć.
Teresa mocno się postarzała. Twarz miała pokrytą zmarszczkami, a spod czapki wystawały jej siwe włosy.
"Czy mogę wejść?" - zapytała teściowa.
"Właśnie wychodziliśmy" - odpowiedziałam niezbyt grzecznie.
"Chciałabym zobaczyć wnuki" - szepnęła cicho Teresa.
"Jakie wnuki?! Przecież całe lata utrzymywałaś, że nie masz wnuków. Mówiłaś, że to na pewno nie są dzieci twojego syna".
"Wystarczy!" - powiedziała teściowa. "Nie przyszłam się z tobą kłócić, chcę zobaczyć moje wnuki.
"A gdzie byłaś przez ostatnie osiem lat?" - nie byłam w stanie powstrzymać oburzenia. "Tak nagle przypomniałaś sobie o własnych wnukach?".
"Bardzo mi przykro, że nie było mnie przy nich przez ten czas" - powiedziała.
"A twój syn nie żałuje, że porzucił swoje dzieci?".
"Marek nie żyje. Zginął w wypadku rok temu. Zostałam zupełnie sama. Poza wnukami nie mam nikogo" - w jej oczach zalśniły łzy.
Nie miałam pojęcia, jak powinnam się zachować. Było mi żal byłej teściowej, ale jednocześnie nie byłam w stanie wybaczyć jej, że zniszczyła moją rodzinę, powodując tyle bólu i problemów.
"Porozmawiam z dziećmi. Jeśli będą chciały, możesz się z nimi zobaczyć" - powiedziałam w końcu, przełykając własną dumę. "Są już wystarczająco dorośli, żeby sami móc o tym zdecydować".
Dzieci nie miały nic przeciwko kontaktom z babcią. Ja też nie zamierzałam im ich zabraniać. Jeździli do niej w weekendy, ale ja nie brałam w tych spotkaniach udziału. Nie zamierzałam się widywać z osobą, która zniszczyła mi życie.
Dobrze robię?
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Opiekowała się swoją ciotką do samego końca" : W zamian dostała cały majątek krewnej. Jej dzieci nie zamierzały odpuścić
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Joanna Kurska odpowiada na oskarżenia o łapówkę. Padły bardzo mocne słowa