Oszczędzali latami, żeby zabrać mnie nad morze. Ale nie to było najważniejsze. Dobrze się uczyłam i byłam w stanie dostać się na prestiżowy uniwersytet. Tam poznałam mojego byłego męża.

Wkrótce zdecydowaliśmy się zamieszkać razem. Byliśmy zwykłymi studentami, więc żyliśmy skromnie. Utrzymywaliśmy się z kieszonkowego od rodziców i owsianki bez mięsa. Nie mieliśmy pieniędzy, więc nawet nie marzyliśmy o ślubie. Spotykaliśmy się i cieszyliśmy beztroską młodością.

Po ukończeniu studiów mój ukochany dostał pracę w dużym przedsiębiorstwie. Potem nasz biznes się rozkręcił — udało nam się nawet zaoszczędzić na skromne przyjęcie weselne. Potem ja znalazłam pracę. Wszystko zaczęło się układać.

Nagle, ni stąd, ni zowąd, mój narzeczony został zwolniony w przeddzień ślubu. Nie osądzałam go, starałam się go wspierać i zapewniałam, że sobie poradzimy. Wsparcie finansowe spadło całkowicie na moje barki. Mój ukochany szukał pracy, ale bezskutecznie.

Postanowiłam wziąć kredyt hipoteczny i powoli go spłacać. Rodzice pomogli mi z zaliczką. Nie powiedziałam o tym mężowi, bo myślałam, że nie ma nic wspólnego z tą nieruchomością. On nie dokonywał płatności — ja robiłam wszystko.

Kiedy przyszła teściowa się o tym dowiedziała, zrobiła prawdziwą aferę. Mówią, jak można było zapisać mieszkanie nie na jej męża, a na siebie. Czy to w porządku?

Pan młody na początku był po mojej stronie, ale potem mama go zakrzyczała. Starałam się ignorować jego zapędy i nie zwracać na to uwagi. Po zakończeniu remontu zaprosiłam wszystkich na parapetówkę. Nikt nie przyszedł — wszyscy mnie zbojkotowali.

Sześć miesięcy później złożył mi oficjalne oświadczyny podczas rodzinnego obiadu. Ale moja teściowa dosłownie splunęła w moim kierunku. Wszyscy krewni mojego męża byli przeciwni naszemu małżeństwu z powodu mojego zachowania.

To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. Teściowa była przekonana, że jest najważniejszą osobą w naszym domu. Przypomniałem jej, gdzie jest jej miejsce

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Do Telewizji Polskiej wraca kultowy program oglądany przez miliony. Nie było go na antenie przez 6 lat. Marek Czyż czekał na to od powrotu do TVP

O tym się mówi: Oficjalna przyczyna odejścia Tomasza Komendy ujawniona. "Wydawało się, że ta historia znajdzie swój szczęśliwy finał"