Być może są gdzieś na świecie są normalne teściowe, choć mnie się akurat taka nie trafiła. Jeśli mam być szczera moje doświadczenia z teściową są raczej gorzkie.

Ja i Artur pobraliśmy się na trzecim roku studiów. Zaszłam w ciążę i trochę nie było innego wyjścia. Niestety po ślubie nie mogliśmy mieszkać w akademiku, bo nie tolerowano tam małżeństw z dziećmi. Nie stać nas było na wynajem. Wtedy mama Artura zaproponowała, żebyśmy zamieszkali w mieszkaniu, które odziedziczyła po swojej teściowej.

Miała je wynająć, ale uznała, że w tej sytuacji nam przyda się ono bardziej. Było tu sporo rzeczy do zrobienia i powoli staraliśmy się wszystko ogarniać. Najważniejsze, że mieliśmy dach nad głową i nie musieliśmy się przejmować czynszem.

Nasze szczęście trwało tylko dwa miesiące. Któregoś razu, gdy siedziałem nad całkami, drzwi frontowe nagle się otworzyły. Teściowa stała na progu z dwiema ogromnymi torbami. Widząc moją zdziwioną minę, od niechcenia oświadczyła: „będziemy teraz razem mieszkać. Wynająłem mieszkanie, zdecydowałem, że tak będzie lepiej, pomogę wam w utrzymaniu mieszkania”.

Teściowa i synowa/YouTube @Ekstra News
Teściowa i synowa/YouTube @Ekstra News

Nie pozostało mi nic innego, jak tylko kiwnąć głową i powiedzieć: „w takim razie będziemy mieszkać razem”. Jednak już pierwsze minuty pobytu teściowej w naszym mieszkaniu pokazały, że owo „razem” będzie trudne. Teściowa weszła do łazienki i zaczęła narzekać na panujący tam bałagan.

„Nigdy tu nie sprzątałaś? Aż strach podejść do umywalki!”.

Nie odpowiedziałam. Próbowałam domyć umywalkę, ale ona przez lata zbierała brud i doczyszczenie jej było niemożliwe. Teściowa kontynuowała inspekcję, w całym domu znajdując powód, żeby się do czegoś przyczepić.

Wieczorem wrócił mój mąż. Nie był zaskoczony widokiem swojej mamy w naszym domu. Okazało się, że wiedział, że się do nas wprowadzi od jakiegoś czasu. Szkoda, że nie raczył mnie o tym ostrzec. Teściowa się czepiała, a mój mąż wzruszał tylko ramionami i mówił, że „w końcu to jej mieszkanie”. Po kilku godzinach miałam dość. Poszłam spać, licząc na to, że rankiem będzie lepiej.

Nie było. Wstałam i poszłam do kuchni się trochę pouczyć, czekały mnie trudne egzaminy na uczelni. Dość szybko dołączyła do mnie mama mojego męża i zaczęły się pretensje.

„Mówiłam ci, że do porannej herbaty lubię zjeść naleśniki” – zaczęła. „Trzeba było je usmażyć, a nie od rana siedzieć z nosem w książce”.

Do kuchni przyszedł mój mąż i stwierdził.

„Naleśniki to świetny pomysł. Natalka zrób” – powiedział.

Na samą myśl o naleśnikach zrobiło mi się niedobrze. Wybiegłam do łazienki.

Przeżyłam z teściową cztery dni piekła. Potem nic jej nie wyjaśniając, zebrałam swoje rzeczy, zadzwoniłam do koleżanki, żeby mi pomogła. Wzięła taksówkę na dworzec autobusowy, a stamtąd pojechałam prosto do mamy.

Trochę się bałam, bo moja mama nie miała pojęcia ani o ciąży, ani o ślubie. Nie była na mnie zła, a przynajmniej nie dała mi tego odczuć. Bardzo mi pomogła przy dziecku. Tylko dzięki niej udało mi się skończyć studia.

Rozwiodłam się z Arturem, co jakoś specjalnie go nie ruszyło, wręcz przeciwnie, wydawało mi się, że odetchnął z ulgą. Jego matka też.

Para/YouTube @Czas na historię
Para/YouTube @Czas na historię

To też może cię zainteresować: Pies trafił do schroniska w opłakanym stanie. Po kilku godzinach zmienił się do nie poznania

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Agnieszka Chylińska otrzymała ostrzeżenie. Zwrócono uwagę na konieczność ostrożności przy takich radykalnych zmianach

O tym się mówi: „Cud” w jednym z kościołów w Polsce. Wierni przekonani, że doszło do nadprzyrodzonej sytuacji. Kuria wydała specjalne oświadczenie w głośnej sprawie