Wydawało się, że jesteśmy parą, ale jednocześnie żadne z nas nie było gotowe na taki obrót wydarzeń. Zarówno on, jak i ja mieszkaliśmy z rodzicami w czasie, gdy się poznaliśmy, ale kiedy nadszedł czas porodu, zdecydowaliśmy się wynająć oddzielne mieszkanie.
Pobraliśmy się po cichu, bez żadnych uroczystości. A jakie wesele można wyprawić, gdy ledwo starcza pieniędzy na wózek i łóżeczko? Dostawałam grosze na macierzyńskim, a on pracował nieoficjalnie i sporą część pensji wydawał na piwo i chipsy.
Kiedy urodziła się moja córka, ciągle musiałam pożyczać pieniądze od znajomych. Mąż obiecywał, że odda, przyniesie, zarobi, ale to nigdy nie wychodziło poza obietnice.
Nie wiedziałam, jak wydostać się z tego dołka zadłużenia. I wtedy do naszego mieszkania zaczęli przychodzić windykatorzy. Okazało się, że zaciągnął pożyczki w pięciu czy sześciu bankach i nie spłaca ich.
Mój mąż dobrze się bawił, a mi wcale nie było do śmiechu. Nie wiedziałam, co robić, zwróciłam się do jego rodziców, ale oni tylko wzruszyli ramionami, mówiąc, że od nich też pożyczył dużo pieniędzy.
Trwało to przez trzy lata, aż moja cierpliwość się skończyła. Rozwiedliśmy się, a ja nie wystąpiłam o alimenty, bo zdałam sobie sprawę, że to wszystko na nic.
Zamieszkałam z mamą i córką. Przedszkole, praca, codzienne zmartwienia. Radziliśmy sobie, jak mogliśmy. Przez cały ten czas mieszkaliśmy z moim byłym mężem w tym samym mieście.
Od czasu do czasu spotykałam go na różnych podwórkach, popijającego ze znajomymi swojego ulubionego "drinka". Był wesoły i pogodny, a ja przechodziłam obok — nawet nie chciałam mówić córce, że jej ojciec jest wśród tych hałaśliwych ludzi.
Czas mijał i moja córka w końcu poznała swojego ojca — nie wymyślałam historii o pilocie czy astronaucie, po prostu opowiedziałam jej wszystko tak, jak było.
Moja dziewczynka całkiem dobrze dogadywała się z dziadkami ze strony ojca. Zabierali ją do siebie na weekendy i zapraszali na wakacje.
Kiedy rozmawiałam z nimi o ich synu, po prostu go zlekceważyli, mówiąc, że jest trochę bałaganiarski i czego mogą się po nim spodziewać. Wczoraj, jak mówią, przyszedł do ich domu, opróżnił pół lodówki i wyszedł.
Nie raz myślałam o pozbawieniu go ojcostwa, ale jakoś nigdy się do tego nie zabrałam. A teraz, kiedy moja córka skończyła osiemnaście lat, otrzymaliśmy pierwszą wiadomość. Złożył wniosek o alimenty.
Dostał jakieś pseudo zaświadczenia o niepełnosprawności i teraz chce, żeby moja córka płaciła. Poczytałam na ten temat w internecie — według prawa ma pełne prawo. I teraz myślę, czy ten człowiek w ogóle nie ma sumienia? Nie brał żadnego udziału w wychowaniu dziecka, a teraz ma czelność żądać od niej pieniędzy.
Moja córka teraz studiuje i płacę za jej edukację. Jeszcze nie stanęła na nogi, a ja daję z siebie wszystko, żeby wyprowadzić ją w świat. A teraz żyję i zastanawiam się, jak niesprawiedliwy może być ten świat.
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. Zdradziłam synowi i synowej swoje plany. Nie byli zadowoleni
Zerknij: Ksiądz w pewnej parafii zaskoczył wszystkich wiernych. Niesamowity gest