Kiedy mama zadzwoniła do mnie i płacząc oznajmiła, że ojciec składa pozew o rozwód, nie mogłam w to uwierzyć. Zawsze wydawało mi się, że stanowią świetnie dobraną parę i nic nie jest w stanie ich rozdzielić. Po tym telefonie stanęłam po stronie mamy, obwiniając za wszystko mojego tatę.
Im więcej czasu mijało, tym bardziej docierało do mnie, że tata mógł mieć solidne powody, żeby rozstać się z mamą. Błędne rozeznanie w sytuacji wynikało z tego, jak postrzegałam moją rodzinę. Moja mama nigdy nie pracowała. Zajmowała się domem i dziećmi. Tata większość czasu spędzał w pracy. Wiele rodzin żyło w podobny sposób, więc nie było to niczym dziwnym.
Jeździliśmy na wspólne wakacje, od czasu do czasu wychodziliśmy razem do kina lub restauracji. Szczerze mówiąc nie pamiętam, żeby rodzice się kiedykolwiek kłócili. Szczerze mówiąc, nawet nie pamiętam, żeby podnieśli na siebie głos. A nawet jeśli zdarzało się, że byli smutni, albo ponurzy, nigdy nie wiązałam tego z problemami małżeńskimi. W końcu każdy ma prawo do gorszego dnia.
Wiadomość o rozwodzie rodziców spadła na mnie, kiedy miałam już własną rodzinę. Od trzech latach byłam mężatką. Mój młodszy brat poszedł wówczas na studia. Kiedy tylko mama do mnie zadzwoniła, od razu do niej pobiegłam, żeby ją wesprzeć i dowiedzieć się, co się właściwie stało. Uspokojenie jej nie było łatwe i zajęło sporo czasu.
Z jej słów wynikało, że nic nie zapowiadało, że się rozstaną. Ojciec miał przyjść do domu, spakować swoje rzeczy i oświadczyć, że chce rozwodu. Potem po prostu wyszedł, zostawiając matkę samą. Myśli kłębiły mi się w głowię. Muszę przyznać, że od razu założyłam, że mój ojciec odszedł do innej kobiety. To było jedyne, co wyjaśniałoby takie zachowanie. Długo się wahałam, czy do niego zadzwonić, ale w końcu się zdecydowałam.
„Córko, miałem dość. Nie mam już na to siły. Twoja matka ma bardzo trudny charakter i trudno jest mi z nią wytrzymać. Długo myślałem, żeby odejść. Czekałem tylko na to, aż ty i twój brat staniecie na nogi. Teraz wreszcie mogę pożyć trochę dla siebie” – powiedział, choć jeśli mam być szczera, nie przyjmowałam jego wyjaśnień.
Jak można przeżyć z kimś ćwierć wieku, a potem z dnia na dzień po prostu odejść?! Nie mieściło mi się to w głowie. Nie miałam pojęcia, jak ma sobie poradzić teraz moja mama. Nigdy nie pracowała, nie miała szans na wypłatę emerytury. Ponad pięćdziesięcioletnie kobieta bez doświadczenia nie miała szansy na zatrudnienie.
Powiedziałam wtedy ojcu wiele ostrych słów, a on ze smutkiem powiedział tylko, że ma nadzieję, że pewnego dnia zrozumiem jego postępowanie. I zrozumiałam, i to dość szybko.
Zaczęło się od codziennych rozmów telefonicznych z mamą. Była smutna, samotna i domagała się uwagi. Na początku mi to nie przeszkadzało. Rozumiałam ją. W końcu została zupełnie sama. Dlatego cierpliwie odbierałam jej telefony. Miałam jednak nadzieję, że po trzech miesiącach będzie w stanie stanąć na nogi. Niestety tak się nie stało.
Mama zaczęła do mnie dzwonić kilka razy dziennie. Zajmowała mi całą przerwę w pracy. Wieczorem z słuchawką przy uchu musiałam zajmować się obowiązkami domowymi. Mój mąż był coraz bardziej niezadowolony, bo cały czas rozmawiałam z mamą.
Do tego doszła konieczność pomocy finansowej. Mój brat miał tylko stypendium, nie był w stanie się dokładać. Moja pensja też nie była szczególnie wysoka. Tata okazał się na tyle wielkoduszny, że zostawił matce mieszkanie. Płacił nawet rachunki, zdając sobie sprawę, że mama nie ma w ogóle pieniędzy. Dawałam jej pieniądze.
Nie była to może duża suma, ale biorąc pod uwagę fakt, że tata opłacał rachunki, powinna jej była wystarczyć, ale jej ciągle brakowało. Wydawała na wizyty w salonach kosmetycznych, ciuchy, a potem płakała, że brakuje jej pieniędzy. Kiedy coś się zepsuło, matka wymagała ode mnie, żebym załatwiła specjalistę i za niego zapłaciła. Ciągle potrzebowała we wszystkim pomocy.
Próbowałam porozmawiać z mamą i powiedzieć jej, że to dla mnie za dużo, ale ona w ogóle nie przyjmowała tego do wiadomości. Nie mam czasu na własne życie, bo ciągle zajmuje się problemami mojej mamy.
„Wiedziałam, że tak będzie” – zaczynała mama. „Nikt już mnie nie potrzebuje. Mąż odszedł, dzieci mają mnie gdzieś. Nikt nawet nie zauważy, że umarłam.
Niedawno były urodziny mojego taty, na które mnie zaprosił, przemyślałam to i przyjęłam jego zaproszenie. Już dawno nie obwiniałam go za rozwód. Kiedy mama znalazła się „na mojej głowie”, wiele zrozumiałam. Porozmawiałam z tatą i zrozumiałam, że on mierzył się z tym samym, co ja teraz. Ja już po kilku miesiącach mam dość, a on znosił to przez 25 lat.
Sama nie wiem, co mam teraz zrobić. Moja mama jest jak odkurzacz, który wysysa pieniądze, czas, siły i nerwy. Przez matkę moje małżeństwo przeżywa kryzys. Wiem, że mój mąż słusznie się gniewa i rozumiem, dlaczego narzeka na zachowanie mojej mamy. Nie mam jednak sumienia zostawić matki samej sobie.
Co zrobić w tej sytuacji?
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. Zdradziłam synowi i synowej swoje plany. Nie byli zadowoleni
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Ksiądz w pewnej parafii zaskoczył wszystkich wiernych. Niesamowity gest
O tym się mówi: Niesamowite wieści przekazane w "Teleexpressie". Program ma powody do świętowania