W naszej rodzinie od pokoleń mamy pewną tradycję. Kiedy wszyscy siadamy do stołu, do wspólnego posiłku jemy z jednego garnka lub patelni. Każdy ma swoją łyżkę lub widelec. Każdy zje, ile ma ochotę. Ja uwielbiam ten zwyczaj, ale moja synowa od razu kręciła na niego nosem.
Kiedy po ślubie ona i mój syn u nas zamieszkali, zaczęła wprowadzać swoje zwyczaje, mając za nic to, jak żyjemy. Zgadzała się na jedzenie tylko wtedy, kiedy ona i jej mąż dostali jedzenie na własne talerze.
Pewnego razu nie wytrzymałam i wygarnęłam jej. Powiedziałam, że skoro mieszka pod moim dachem, to powinna szanować nasze tradycje i zwyczaje. Jednak nie odniosło to zamierzonego przeze mnie skutku, bo synowa przestała z nami w ogóle jeść.
Kiedy siadamy do stołu, udaje, że jest czymś bardzo zajęta. Wykręca się pracą. Niestety jest jej dość łatwo, bo pracuje zdalnie. Zamyka się w swoim pokoju i wychodzi z niego dopiero w chwili, gdy posiłek jest już skończony.
Później wychodzi z pokoju, gotuje coś dla siebie i syna, albo zamawia obiad w restauracji. Patrzę już na to przez palce. Strasznie mi się to nie podoba, ale wiem, że to jak walka z wiatrakami. Już dawno zrozumiałam, że nie zmienię jej dziwacznych uprzedzeń.
W tym wszystkim najbardziej martwi mnie coś zupełnie innego. A co będzie, kiedy ich rodzina się powiększy i na świecie pojawi się dziecko?! Czy moja synowa wtedy też będzie się tak zachowywała i nie pozwoli jeść dziecku z jednej miski razem z resztą domowników. Nawet nie chcę o tym myśleć!
A wy, co o tym sądzicie?
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. Nie zamierzam brać udziału w konkursie na najpiękniejszy grób. W tym roku pamięć bliskich uczczę w zupełnie inny sposób
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Wiele osób popełnia te błędy w uprawie grudnika. Przez to roślina nie kwitnie. Jak sprawić, że znów grudnik obsypie się kwiatami
O tym się mówi: Wraca głośna sprawa Kamilka z Częstochowy. Wkrótce w miejscu spoczynku chłopca pojawią się prawdziwe tłumy. Zaplanowano specjalną uroczystość