Porzucili go. Czekała na niego klasyczna ścieżka: dom dziecka, sierociniec, miejsca nie tak odległe. Po opuszczeniu placówki podejmował próby znalezienia pracy, ale nikt nie potrzebował kogoś takiego.

W rezultacie został włóczęgą, znajdując schronienie w starym opuszczonym domu, wśród ludzi takich jak on. W śmietnikach na podwórkach znajdowali jakieś resztki jedzenia i często rywalizowali z emerytami o wycofane z użytku produkty z supermarketów. Zbierał puszki i odprowadzał klientom marketów wózek po zakończonych zakupach, by dostać parę groszy.

Pewnego ciepłego majowego wieczoru wszyscy przyjaciele zebrali się przy ognisku, aby napić się. Jeden z kolegów zaczął się chwalić, jak karmiła go starsza kobieta. Dała pierogi i herbatę ze słodyczami. I nazwała go Mikołajem.

Sen o tulipanach zmienił jego życie

Inny mężczyzna powiedział, że zna kobietę. Jej syn Mikołaj wraz z żoną i córką rozbił się samochodem. Po tym straciła rozum. Krystyna woła do siebie młodych mężczyzn i karmi ich.

Towarzysze uśmiechnęli się i powiedzieli, że najwyraźniej w każdym z nich widzi zmarłego tragicznie syna Mikołaja... A może tak wmówić jej, że któryś z nich faktycznie jest Mikołajem? Karol wściekł się i kategorycznie zabronił im okrutnego oszustwa. Tej nocy nie mógł spać. Opuścił miejsce noclegowe i udał się na spacer po uśpionym mieście. W końcu zmorzył go sen, więc ułożył się na ławce w parku i zasnął. Przyśniła się mu łąka pełna jaskrawo żółtych i pomarańczowych tulipanów, nad którymi leciał niczym ptak.

Ze snu przebudził go strażnik miejski, który nakazał mu opuścić ławkę i zabronił nocowania w miejscu publicznym. Zerwany brutalnie ze snu, Karol w oszołomieniu wstał i poszedł przed siebie. Nagle przed jego oczami wyrosła mała kwiaciarenka, a przed nią stały w wiaderkach takie same tulipany, jakie widział we śnie minionej nocy. Przypomniał sobie to uczucie wolności i zatęsknił za ciepłem matczynego przytulenia, jakie nieraz widział przez okno domu dziecka, na pobliskim placu zabaw.

Wygrzebał z kieszeni resztki drobniaków i kupił kilka tulipanów. Jego nogi same zaniosły go pod drzwi szalonej Krystyny. Zapukał, ale nikt nie otwierał. Już miał odejść, gdy znajomy głos usłyszał za plecami - kogo szukasz młody człowieku? - zapytała Krystyna - szukałem pani, chciałem dać te tulipany w podziękowaniu za dbanie o moich przyjaciół - wydukał Karol, wyciągając ku seniorce skromny bukiet tulipanów.

Wzruszona i ufna Krystyna wpuściła młodzieńca do domu, poczęstowała barszczem i ziemniakami. Usiadła bez słowa przy stole obok i wpatrywała się w posilającego się bezdomnego. - jedz, jedz, synku - dodawała mu otuchy zachętą - dobrze, że jesteś...

Karol zjadł ze smakiem poczęstunek, podziękował i westchnął ciężko - mam na imię Karol, jestem z domu dziecka. Po opuszczeniu go nie mogłem znaleźć pracy i wylądowałem na ulicy. Nie jestem pani synem, ale...pani tęskni za dzieckiem, a ja nigdy nie miałem matki, więc chętnie zaopiekuję się panią, jak mamą...ale nie mam pracy.

Krystyna postanowiła, że pomoże Karolowi w znalezieniu pracy, przejdzie, choć fragment drogi, którą kiedyś przeszła z własnym synem. Odświeżyła stare znajomoci i zaoferowano Karolowi posadę stażysty w firmie komputerowej. Chłopak szybko się uczył, więc było jasne, że trafił do idealnej dla siebie pracy. Zamieszkał u Krystyny, opiekował się nią, pomagał, jak potrafił, a gdy przedstawił jej pewnego dnia swoją dziewczynę, Krystyna klasnęła w dłonie z radości i nazwała ich swoimi dziećmi. Nie zapomniała o synu i synowej, jednak relacja z Karolem pozwoliła jej odnaleźć to, czego poszukiwała w każdym napotkanym młodzieńcu.

Co sądzicie o postawie Krystyny?

O tym się mówi: Niepokojące doniesienia na temat stanu zdrowia Stana Borysa. Muzyk usłyszał od lekarzy porażającą diagnozę. Konieczny był zabieg

Zerknij: Dariusz z "Sanatorium miłości" zaskoczył swoich sympatyków. Nie zamierza mieszkać z żoną po ślubie